Eksponat stycznia 2024 - Element śmigłowca W-3RM Anakonda

 

 

Eksponat stycznia 2024

Element śmigłowca W-3RM “Anakonda”, Nr 0512

LMW-KI-2972

 

Śmigłowiec W-3RM Anakonda o nr 0512, który uległ katastrofie.
Foto: F. Willemsen, źródło: Internet


Bez mała 27 lat temu na Zatoce Puckiej doszło do katastrofy ratowniczego śmigłowca W-3RM „Anakonda” o numerze 0512. Maszyna pełniła służbę w 1 dywizjonie lotniczym w Gdyni-Babich Dołach. Dnia 12 marca 1997 roku, około godz. 1:00 w nocy na Bałtyku, na Zatoce Gdańskiej w okolicach Pucka, helikopter runął do wody.

W dniu 11 marca 1997 roku  śmigłowiec W-3RM „Anakonda” o numerze burtowym 0512 i jego załoga rozpoczęła 24-godzinny dyżur. W ciągu dnia interweniowała jeden raz, wykonując lot do rannego rybaka na łowisku. Następne wezwanie załoga otrzymała o godzinie 0:55 czyli już 12 marca. Po czterech minutach od startu, w drodze do poszkodowanego, około 4 kilometry od Mierzei Helskiej, tuż przy Zatoce Puckiej doszło do katastrofy. Maszyna leciała w nocy, w trudnych warunkach atmosferycznych, z pomocą do chorego, znajdującego się na kutrze rybackim.
Wskutek zdarzenia z powierzchnią morza, zginęła cała załoga.
W katastrofie śmierć ponieśli:
-  dowódca załogi – starszy chorąży mar. pilot Zbigniew Palczyński,
-  drugi pilot – porucznik mar. pilot Arkadiusz Majer,
-  technik pokładowy – chorąży sztabowy mar. Stanisław Czaja,
-  ratownik pokładowy – chorąży mar. Wojciech Kulesza.


Wrak W-3RM nr 0512 po wydobyciu z dna morza.
Foto: Archiwum czasopisma "Wiraże".


Mało kto dziś pamięta, że pierwsze wołanie o pomoc z morza nadeszło od służby dyżurnej do stanowiska dowodzenia Marynarki Wojennej nieco przed południem 11 marca. „Anakonda” 0512 pełniła tego dnia 24 godzinny dyżur zaczynający się o 8:00 rano. Śmigłowiec w południe wyleciał do rannego rybaka, który znajdował się na łowisku ok. 30 mil morskich na północ od Władysławowa. Mimo trudnych warunków pogodowych panujących tego dnia, akcja przebiegła perfekcyjnie! Po przetransportowaniu rannego rybaka na lądowisko Szpitala Miejskiego na Zaspie, śmigłowiec wrócił na lotnisko stałego bazowania, gdzie odtworzono jego gotowość do dalszego pełnienia dyżuru.

Po północy zadźwięczał dzwonek ogłaszający gotowość nr 1. Mimo bardzo złych warunków atmosferycznych załoga, którą dowodził doświadczony pilot, starszy chorąży pilot Zbigniew Palczyński, mający na swoim koncie ponad 1200 godzin nalotu nad lądem i morzem – wystartował ze swoją załogą o godz. 00:55 do chorego szypra z kutra ŁEB-10. Kuter znajdował się na łowisku 70 km na północ od lotniska. Śmigłowiec ratowniczy nie dotarł do potrzebującego rybaka, zaledwie po upływie 4 minut i 17 sekund od startu, maszyna będąc 11 km od lotniska nagle zderzyła się z wodą w Zatoce Puckiej około 4 km od Półwyspu Helskiego. Szczątki śmigłowca osiadły na dnie zatoki na głębokości około 12-13 metrów.

Główną przyczyną katastrofy, zgodnie ze wskazaniem komisji wypadków lotniczych, był brak ustawienia radiowysokościomierza. Było to zapewne przeoczenie związane ze stresem, jaki towarzyszy nocnemu startowi do misji ratowniczej w bardzo złych warunkach pogodowych. Gdyby był ustawiony właściwie, zapewne w porę pozwoliłby na wyprowadzenie lotu śmigłowca ze zniżania. Pogoda była tym razem wyjątkowo zdradliwa i bardzo utrudniała załodze stwierdzenie, nawet dysponując bardzo dużą wiedzą i praktyką, gdzie niższa o około 50 metrów inwersja trzymająca w postaci gęstej mgły, wilgoć wyparowaną z powierzchni wody, pogarszała widoczność podczas lotu. Sukcesywne zniżanie w tych warunkach trzeba tłumaczyć chęcią  doprowadzenia wysokości lotu śmigłowca do wzrokowego kontaktu pilotów z powierzchnią morza.

Na wniosek dowódcy Marynarki Wojennej, wszyscy członkowie załogi zostali pośmiertnie awansowani i odznaczeni krzyżami „Za Dzielność”.

Tekst na podstawie opracowania Krzysztofa Kirschensteina.
Uzupełnienia i korekty testu -  Jarosław Sobociński.

Wrak śmigłowca W-3RM nr 0512 składowany w hangarze na lotnisku Babie Doły.
Foto: Archiwum MKSL.  

Muzeum w Drzonowie dysponuje fragmentem śmigłowca W-3RM „Anakonda” nr 0512, który uległ katastrofie w dniu 12 marca 1997 roku. Element ten został pozyskany z reorganizowanej szkoły techników lotnictwa w Oleśnicy (CSIL, wcześniejszy COSSTWL). Znajdował się w magazynie wśród wielu innych pozostałości, wraz z kilkoma zdeformowanymi elementami rozbitego śmigłowca (przeznaczonymi zapewne do wyrzucenia na złom), które oglądał osobiście autor niniejszego opracowania. Pozyskany element był już w Oleśnicy przygotowany w formie pamiątki po katastrofie, z  przymocowaną tabliczką.
W takiej nie zmienionej w muzeum formie był niedługo po pozyskaniu, przez wiele kolejnych lat eksponowany na sali wystawowej „Wojsko Polskie po 1945 roku”. Element nadal jest dostępny do oglądania, choć po remoncie sali jest wystawiony w nieco innym miejscu. Wymiary elementu: wysokość 90cm, szerokość 81cm. Na pamiątkowej tabliczce zamocowanej do elementu widnieje błędna data wypadku, określona na noc 12/13 marca 1997 roku. Ze względu na jej historyczny charakter, pozostawiona została w nie zmienionej formie.

Foto: Jarosław Sobociński

 

***

Od ponad ćwierćwiecza ważnym elementem systemu ratownictwa morskiego SAR nad Morzem Bałtyckim są śmigłowce ratownicze PZL Świdnik W-3RM/WARM „Anakonda”, należące obecnie do Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Ich załogi cały czas znajdują się w gotowości, aby nieść pomoc ludziom na morzu i na lądzie – w ciągu długiego okresu służby wzięły udział w ponad 300 akcjach ratowniczych.

Pod koniec lat 60. XX wieku rozpoczęto prace nad modernizacją lotnictwa morskiego ukierunkowaną m.in. na zwiększenie możliwości poszukiwawczo-ratowniczych nad obszarem Morza Bałtyckiego, wykorzystując wówczas śmigłowce ratownicze PZL Świdnik SM-2D. Względy polityczno-techniczne narzuciły potrzeby pozyskania niezbędnego sprzętu. W ich wyniku w 1977 roku podjęto decyzję o zakupie radzieckich Mi-14PS, które trafiły do 16. Pułku Lotnictwa Specjalnego MW w Darłowie w pierwszej połowie lat 80. XX wieku.

W tym samym czasie trwały już próby śmigłowca Mi-2RM, wersji wyspecjalizowanej do zadań ratowniczych, opracowanej w zakładach PZL Świdnik, mającej być bezpośrednim następcą SM-2D. Prace nad projektem rozpoczęły się w drugiej połowie lat 60. XX wieku, a w 1975 roku rozpoczęto testy prototypu. Ogółem, dla lotnictwa morskiego zbudowano 16 egzemplarzy, które trafiły do wyposażenia ówczesnych 28. Eskadry Ratowniczej oraz 18. Eskadry Lotnictwa Łącznikowego.

Śmigłowiec poszukiwawczo-ratowniczy W-3RM/WARM „Anakonda”

Eksploatowane obecnie w lotnictwie Marynarki Wojennej „Anakondy” były pierwszymi tego typu maszynami z rodziny W-3 w lotnictwie Sił Zbrojnych. Śmigłowce o numerach burtowych 0209 i 0304, początkowo jeszcze w wersji transportowej W-3T, swoją służbę rozpoczęły w 1989 roku w ówczesnej 18. Eskadrze Lotnictwa Łącznikowego MW, stacjonującej na lotnisku w Gdyni Babich Dołach. Jedna z maszyn 3.serii produkcyjnej, pozostająca własnością zakładów w Świdniku, egzemplarz o numerze burtowym 0411, stał się prototypem wersji ratownictwa morskiego, wyposażonej w nadmuchiwane pływaki. Po zebraniu doświadczeń z eksploatacji maszyn transportowych i prób prototypu, w lipcu 1992 roku, do służby weszły pierwsze śmigłowce W-3 w wersji ratowniczej oznaczonej RM. Były to maszyny o numerach burtowych 0505 i 0506, wyprodukowane w ramach 4.serii produkcyjnej. W jej ramach powstały także przyjęte do eksploatacji rok później śmigłowce 0511 i 0512. Właśnie ten ostatni uległ katastrofie, w marcu 1997 roku. W 1996 roku w BLMW pojawił się śmigłowiec 0513, także powstały w ramach 4.serii produkcyjnej, pozostający jednak własnością przedsiębiorstwa Petrobaltic i eksploatowany przez BLMW na podstawie umów międzyresortowych. Wraz z ich wygaśnięciem, w 2015 roku śmigłowiec został zwrócony firmie. W latach 1998-1999, na stan przyjęto dwa nowe śmigłowce typu W-3RM pochodzące z 7.serii produkcyjnej. Były to maszyny o numerach 0813 i 0815. Ostatnia „Anakonda”, z numerem burtowym 0906 weszła na wyposażenie BLMW w 2002 roku.

W 2014 roku i 2016 roku Inspektorat Uzbrojenia podpisał z zakładami lotniczymi PZL-Świdnik umowę na modernizację śmigłowców lotnictwa morskiego „Anakonda” do jednolitej wersji ratowniczej. Modernizację przeprowadzono także na dwóch śmigłowcach transportowych W-3T, zmieniając ich funkcję na ratowniczą (jednak nie wyposażono ich w nadmuchiwane pływaki). Po modernizacji śmigłowce „Anakonda” noszą oznaczenie W-3WARM i wyposażone są w kamerę termowizyjną sprzężoną z reflektorem (tzw. szperaczem), system identyfikacji jednostek pływających AIS, system detekcji sygnałów radiostacji ratowniczych CHELTON, dźwig burtowy oraz sprzęt do podnoszenia rozbitków: kosz, nosze, trójkąt oraz pętlę. W kabinie transportowej pojawiło się stanowisko respiratora oraz pompy infuzyjnej. Zmodernizowane maszyny otrzymały również cyfrowy system sterowania silnikami FADEC, radar pogodowy, odbiornik GPS oraz oświetlenie przystosowane do użycia gogli noktowizyjnych. Zmodernizowana "Anakonda" przeznaczona jest do wykonywania zadań poszukiwawczo- ratowniczych nad wodą i lądem, w zróżnicowanych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy. Na pokład może zabrać do 8 rozbitków. W skład załogi wchodzi do 5 osób: dowódca załogi, drugi pilot, technik pokładowy, ratownik i lekarz. BLMW eksploatuje 8 maszyn tego typu.


Dane taktyczno-techniczne śmigłowca W-3RM/WARM „Anakonda”

- prędkość przelotowa: 200 km/h
- prędkość maksymalna: 260 km/h
- pułap praktyczny: 4550 m
- taktyczny promień działania: 180 km (+30 min. w rejonie akcji)
- masa startowa max: 6400 kg
- długość śmigłowca: 18,86 m
- rozpiętość śmigłowca: 15,70 m
- wysokość śmigłowca: 5,1 m

Tekst na bazie informacji prasowych, strony internetowej Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej oraz artykułu w czasopiśmie „Wiraże”.

 

Przegląd fotograficzny wszystkich egzemplarzy śmigłowców typu W-3 użytkowanych w polskiej służbie ratownictwa morskiego.

Maszyny 0209 i 0304 były dwoma pierwszymi śmigłowcami typu W-3, które w 1989 roku, w wersji transportowej W-3T, weszły na wyposażenie 18. Eskadry Lotnictwa Łącznikowego MW w Gdyni Babich Dołach. Dopiero po zebraniu doświadczeń z ich eksploatacji opracowano wersję dedykowaną do działań ratowniczych nad obszarami morskimi odmianę W-3RM "Anakonda".
W-3T Nr 0209, jako pierwszy testowy egzemplarz, dostarczono 28 lipca 1989 roku.

W-3T nr 0209. Foto: M. Rusiecki, źródło: Internet

W-3T nr 0304. Foto: M. Franczyk, źródło: Internet

W-3RM nr 0411. Foto: M. Carlisle, źródło: Internet

W-3RM nr 0505. Foto: Ł. Marek, źródło: Internet

 W-3RM nr.0506. Foto: P. Biskupski, źródło: Internet

  W-3RM nr.0511. Foto: W. Hołyś, źródło: Internet

W-3RM nr 0513. Foto: P. Biskupski, źródło: Internet

W-3RM nr 0813. Foto: K. Godlewski, źródło: Internet

W-3RM nr 0815.  Foto: W. Hołyś, źródło: Internet

W-3RM nr 0906. Foto: I. Michelewicz, źródło: Internet

 

 ***

 

Eksponat grudnia 2023 - Karabin Carcano wz.1938

 

Karabin Carcano wz. 1938

(Królewska Fabryka Broni Terni, 1940 r.)

numer inwentarzowy LMW-KI-2879

 

W 1891 r. na uzbrojenie armii włoskiej (Regio Esercito) przyjęto karabin powtarzalny skonstruowany przez zespół, którym kierował Salvatore Carcano. Nadzór nad nim miała komisja rządowa pod kierownictwem generała Parravicino - przewodniczącego włoskiego Komitetu Broni Strzeleckiej. Karabin skonstruowano w końcu lat 80. XIX w. jako odpowiedź na zapotrzebowanie armii włoskiej na broń odpowiednią i równorzędną z uzbrojeniem państw sąsiednich. Był to bowiem okres przezbrajania wielu armii w nowe, małokalibrowe wzory karabinów powtarzalnych z magazynkami pudełkowymi m.in. Lee-Metford Mk II, Mauser-Mannlicher wz. 1888 tzw. komisyjny, Mannlicher wz. 1890, Mosin wz. 1891. W początkowym okresie broń systemu Carcano wz. 1891 produkowano w kilku wersjach m.in. jako karabin piechoty, karabinek kawaleryjski, karabinek dla artylerii i służb – taborów, łączności, saperów. Stanowiły one podstawowe uzbrojenie strzeleckie armii włoskiej w czasie obu wojen światowych. Na początku lat 20. XX w. broń tego wzoru w ilości kilku tysięcy sztuk trafiła również na uzbrojenie Wojska Polskiego. Przekazano ją do wojsk taborowych, samochodowych, wartowniczych, saperów. Później jako broń drugiej kategorii trafiła do innych jednostek  pomocniczych Wojska Polskiego, a także Policji Państwowej i Straży Celnej.

Broń systemu Carcano strzelała amunicją małokalibrową kal. 6,5 mm na proch bezdymny z pociskiem owalnym, z płaszczem stalowym platerowanym. Materiał miotający o nazwie „Solenite” składał się z trinitrocelulozy, dinitrocelulozy, nitrogliceryny i oleju mineralnego. Miał on formę przewierconych koralików, spalał się w dość niskiej temperaturze, był bardzo stabilny i oszczędzał lufy. Doświadczenia I wojny światowej wykazały jednak , że pociski kal. 6,5 mm miały małą siłę przebicia oraz za mały zasięg skuteczny. Przegrywały wyraźnie z konkurencyjnymi pociskami ostrołukowymi większych kalibrów. Podjęto więc prace nad silniejszym nabojem, które przyspieszono po wojnie w Abisynii w latach 1935-1936. Przyjęto nabój kal. 7,35 mm z pociskiem ostrołukowym, który zastosowano w ulepszonym, zmodernizowanym i ujednoliconym karabinie wz. 1938. Przeznaczony on był jako podstawowe uzbrojenie żołnierzy liniowych piechoty i innych rodzajów wojsk. Wraz z wybuchem II wojny światowej włoskie fabryki broni nie były jednak w stanie zaopatrzyć wojska w wystarczającą ilość karabinów kal. 7,35 mm. Niewystarczająca była także produkcja amunicji. Powrócono więc w 1940 r. do starego, sprawdzonego naboju przerabiając istniejące karabiny na kaliber 6,5 mm. Problemy z przezbrajaniem wojska wpłynęły niekorzystnie  na zaopatrzenie w broń armii włoskiej w czasie kampanii w Afryce Północnej w latach 1940-1943 oraz walk nad Donem na froncie wschodnim w 1942 r.

Karabin Carcano wz. 1938 to broń powtarzalna zasilana z łódek ramkowych wykonanych z blachy mosiężnej o pojemności sześciu naboi. Lufa gwintowana o czterech bruzdach prawoskrętnych posiada u wylotu pierścień z muszką pryzmatyczną bez osłony. Przed komorą nabojową osadzony na stałe celownik szczerbinkowy wyskalowany na 300 m. Zamek ślizgowo-obrotowy, czterotaktowy, ryglowany symetrycznie z przodu w pionie, z rączką zagiętą w dół i zakończoną gałką. Zaopatrzony on jest w bezpiecznik skrzydełkowy u nasady kurka. Łoże z kolbą wykonane z drewna orzechowego posiada boczne rowki chwytowe. Od czoła nasada bagnetu nożowego. W łożu – pod komorą zamkową – urządzenie spustowe z kabłąkiem połączonym ze stałym magazynkiem pudełkowym. Stopa kolby okuta stalowym trzewikiem ze schowkiem na przybory. Z lewej strony kolby wycięcie z metalową poprzeczką do mocowania pasa nośnego. Drewniana nakładka na lufę skrócona i sięgająca za bączek tylny z „oczkiem” na pas nośny.

Wbrew obiegowym opiniom (raczej negatywnym) o włoskiej broni strzeleckiej lat 30. i 40. XX w. karabin Carcano okazał się być celną i skuteczną bronią. Świat przekonał się o tym równo sześćdziesiąt lat temu – 22 listopada 1963 r. – kiedy w Dallas w stanie Teksas zastrzelony został 35. prezydent USA John F. Kennedy. Do morderstwa użyto broni włoskiej proweniencji. Duże ilości karabinów i karabinków systemu Carcano – w tym karabinów wz. 1938 – po zakończeniu II wojny światowej zostało sprzedanych do Stanów Zjednoczonych. Sporo egzemplarzy tej broni trafiło za ocean jako trofea wojenne. Zamachowiec – Lee Harvey Oswald – kupił taką broń na fałszywe nazwisko za zaliczeniem pocztowym w firmie Klein's Sporting Goods w Chicago za niecałe 20 dolarów. Karabin o numerze seryjnym C 2766 wyprodukowany został w 1940 r. w Królewskiej Fabryce Broni Terni. Dystrybutor zamontował na nim tani japoński celownik optyczny 010 o powiększeniu 4x18. Z tej to broni padły strzały oddane z szóstego piętra składnicy książek przy Dealey Plaza w Dallas, które śmiertelnie raniły prezydenta J. F. Kennedy'ego w szyję i głowę.

 

Porucznik J. C. Day z Wydziału Policji w Dallas prezentuje dziennikarzom broń Lee Harvey'a Oswalda (kennedy-photos.blogspot.com)

Karabin o numerze broni A 260 trafił do muzeum jesienią 2010 r. z JW 3036 Nowogród Bobrz. W muzealnej kolekcji mamy jeszcze jeden karabin tego wzoru o numerze K 5173 zakupiony w latach 80. XX w. od osoby prywatnej.

 

Dane techniczne:
Kaliber 6,5 mm
Nabój 6,5 mm x 52
Prędkość wylotowa pocisku 710 m/s 
Długość broni 1020 mm
Długość lufy 538 mm
Zasięg skuteczny ognia 200 m
Masa broni bez amunicji 3,4 kg
Magazynek na 6 naboi

Tekst i zdjęcia: Tadeusz Blachura

***

Eksponat listopada 2023 – Szabla lekkiej kawalerii AN XI

Szabla lekkiej kawalerii AN XI, Francja, Manufacture Imperiale de Klingenthal, 1813 r., LMW-KI-2821

Szabla francuska AN XI


Tragedia rozbiorów Polski i całkowitego zniknięcia naszego kraju z map Europy w 1795 r. zmusiły naród do poszukiwań dróg dających szanse na odzyskanie Niepodległości. Wielu przyświecała maksyma zawarta we fragmencie powstałego w 1797 r. Mazurka Dąbrowskiego „Co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy”. I rzeczywiście, szabla – najczęściej obcych wzorów – była cenionym orężem w rękach polskiego żołnierza. Jednym z typów szabel, którymi Polacy walczyli o swoją Sprawę były francuskie AN XI, w które wyposażone były niektóre formacje kawaleryjskie Księstwa Warszawskiego, formacje polskie walczące u boku Napoleona w 1813 i 1814 r., a także pułki jazdy wojska Królestwa Polskiego po 1815 r.

Szabla francuska AN XI

Niniejszy egzemplarz szabli AN XI charakteryzuje się następująco: rękojeść zamknięta, oprawa mosiężna. Jelec krzyżowo-kabłąkowy z wąsami i dwoma kabłąkami bocznymi. Tylne ramię jelca zgięte ku dołowi i zakończone kulistą łezką. Głowica lekko pochylona ku przodowi, nakryta owalnym kapturkiem z wypukłą kopułką, na której zanitowano trzpień głowni. Szeroki warkocz kapturka sięga tylnego ramienia jelca. Chwyt drewniany, karbowany, obciągnięty skórą w kolorze ciemnobrązowym. Po jego bokach dwa mosiężne guzy. Na jednym z wąsów oraz na kapturku wybite po dwie arabskie cyfry 8.
Głownia stalowa, polerowana, o dużej krzywiźnie, wklęsło szlifowana obustronnie i z przygrzbietowym sztychem. Między nasadą głowni, a wąsami skórzana podkładka. Po zewnętrznej stronie zastawy wybite cechy: K pod gwiazdką w owalu, B w wieńcu laurowym w kółku, L w kółku. Na grzbiecie wybity napis: Mfture Imple du Klingenthal aôut 1813.

Szabla francuska AN XI

Szablę zakupiono do zbiorów w 2008 r. Jej wymiary to:
dł. całkowita 985 mm, szer. głowni u nasady 37 mm, waga: 1,1 kg.
Jest to jedna z trzech, stylistycznie jakże pięknych, francuskich szabel wzór AN XI prezentowanych na naszej, zmodernizowanej ekspozycji stałej Dawna broń. Drugą jest szabla wytworzona w Manufacture de Solingen z pochwą, niestety z brakującym trzonem rękojeści (LMW-KI-1994). Trzecią z kolei, jest szabla oficerska w typie AN XI z pochwą posiadającą mosiężne ryfki i koluszka (MZG-H-I-160). Broń ta na naszą wystawę trafiła z Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.

 

Szabla francuska AN XI

Tekst: Błażej Mościpan
Zdjęcia Paweł Pochocki, Marzena Radio


Opracowano na podstawie:
• Karta inwentarzowa eksponatu LMW-KI-2821
Czerwiński A., Dudek L., Szabla żołnierza polskiego XIX i XX wieku w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego, Wrocław 1988
Dawna broń. Katalog wystawy stałej Lubuskiego Muzeum Wojskowego, Drzonów 2021
Komorowski P., Szabel nam nie zabraknie…Broń biała żołnierza polskiego z XVIII-XX wieku, Ostrzeszów 2012
Kwaśniewicz W., Pięć wieków szabli polskiej, Warszawa 1993
Kwaśniewicz W., Szable w zbiorach Lubuskiego Muzeum Wojskowego. 15 rocznica powołania Lubuskiego Muzeum Wojskowego, Drzonów 2000

Szabla francuska AN XI

 

 

Eksponat października 2023 - Zasobnik lotniczy KMGU-2

 

Eksponat października 2023

Zasobnik KMGU-2

 

 KMGU-2 to uniwersalny zasobnik kasetowy, skonstruowany w Związku Radzieckim w latach 70-tych i używany do dnia dzisiejszego. Można przypuszczać, iż jest używany obecnie w czasie wojny w Ukrainie przez obie strony konfliktu. Z założenia przeznaczony był do przenoszenia przez wiele różnych typów samolotów i śmigłowców. W Polsce mógł być stosowany do uzbrojenia samolotów Su-20, Su-22M4/UM3K oraz MiG-29 a także śmigłowców szturmowych Mi-24D/W.

KMGU-2 to tak zwany dispenser, czyli zasobnik mieszczący w środku różnego rodzaju amunicję: przeciwpiechotną, przeciwczołgową, miny-pułapki, etc. W tym typie zasobnika umieszcza się ją w pakietach w kasetach BKF. W każdym z nich może być umieszczona amunicja innego typu. Jest to podstawowa różnica między dispenserem a bombą kasetową, która jest zrzucana z samolotu jak typowa bomba lotnicza zaś w swoim wnętrzu z reguły zawiera jeden typ subamunicji.

Zasobnik KMGU-2 podwieszony pod kadłubem samolotu Su-22M4

KMGU-2 jest unowocześnioną odmianą zasobnika KMGU, w której można umieszczać kilka typów subamunicji i zrzucać ją sekwencyjnie w zaprogramowany sposób. Można także za jednym razem zrzucić całość ładunku lub tylko jego część. Nie jest to bomba kasetowa, choć ze względu na usterzenie umieszczone na końcu kadłuba, może ją przypominać. Zasobnik KMGU-2 nie jest oddzielany od samolotu w czasie zrzucania ładunku, lecz może być odrzucony w czasie lotu po użyciu (np. w celu zmniejszenia oporu aerodynamicznego samolotu), zaś usterzenie umieszczone na końcu zasobnika, gwarantuje jego stabilne opadanie po oddzieleniu się od nosiciela. Dispenser KMGU-2 posiada osiem sekcji w czterech komorach na pakiety BKF z uzbrojeniem, zakryte pneumatycznie otwieranymi pokrywami, zamykającymi się samoczynnie po zrzucie ładunku.

Zasada działania tego typu broni polega na uwalnianiu, po znalezieniu się w rejonie celu, dużej liczby mniejszych pocisków, min-pułapek, bomb małych wagomiarów, granatów przeciwpiechotnych i przeciwpancernych (obecnie także autonomicznie kierowanych na cel za pomocą kamery CCD lub czujnika podczerwieni, zamontowanych na podpocisku).


Zasobnik KMGU eksponowany przy samolocie MiG-23BN  (źródło: Internet)

Zasobnik ma kształt podłużny, zaopatrzony w opływowy stożek dziobowy, zasadniczą środkową część o przekroju zbliżonym do owalnego (wydłużoną w pionie), mieszczącą sekcyjne komory na uzbrojenie oraz część tylną z usterzeniem. Zasobnik kończy otwierana pokrywa o kształcie kołowym, pod którą umieszczono automatykę oraz panel ustawiania sekwencji zrzutu uzbrojenia.

Wymiary zasobnika KMGU-2 (pomiary z natury)

- długość : 3735mm
(Zgodnie z podziałem technologicznym, część stożkowa – 870mm, część środkowa – 2375mm, część tylna z usterzeniem – 490mm)

- szerokość : 480mm

- rozpiętość usterzenia : 660mm

- długość pokryw komór uzbrojenia : 4 x 575mm

  

Widok na szczegóły luku kontroli układu pneumatycznego (powyżej)

Widok na tylną pokrywę zasobnika, wnętrze automatyki oraz panel sterowania sekwencją zrzutu uzbrojenia.


Zasobniki KMGU i KMGU-2 mogły przenosić m.in. następujące typy subamunicji:

- AO-2,5RT - bomba przeciwpiechotna HE z ładunkiem fragmentacyjnym o masie 2,5 kg, przenoszona w ilości 96 sztuk (w ośmiu pakietach BKF po 12 sztuk w każdym)

- PTM-1- mina przeciw pojazdom, w ilości 96 sztuk (w ośmiu pakietach BKF po 12 sztuk w każdym)

- PFM-1 - mina-pułapka, przenoszona w ilości 196 sztuk (w czterech pakietach po 49 sztuk w każdym)

Samolot Su-22M4 może przenosić maksymalnie cztery zasobniki KMGU-2, sumarycznie więc może na jeden lot bojowy zabierać 196 bomb AO-2,5RT, zamiennie taką samą ilość min PTM-1 lub 784 sztuki miny-pułapki PFM-1, ewentualnie kombinację tych ładunków.

AO-2.5RT – radziecka/rosyjska bomba odłamkowa małego wagomiaru. Poza zasobnikami – dispenserami KMGU, KMGU-2, zrzucana także w bombach kasetowych RBK-250, RBK-500 i RBK-500U. Bomba AO-2.5RT składa się z dwóch półkul połączonych ze sobą zapalnikiem oraz pierścienia z pięcioma łopatkami, które powodują szybki ruch obrotowy w czasie opadania, zwiększając rozrzut odłamków oraz powodują odbezpieczenie bomby. W chwili uderzenia o ziemię bomba rozpada się na dwie części, które są wyrzucane na wysokość 1,2-1,5 m, a następnie eksplodują.

Dane techniczne AO-2,5RT :
długość: 150 mm
średnica: 90 mm (115 mm z rozłożonymi skrzydełkami)
masa  rzeczywista: 2.8 kg
ładunek wybuchowy: TG-40 (40% TNT - 60% RDX)
masa ładunku wybuchowego 0,55 kg
zapalnik: I-352W

 

Bomba odłamkowa AO-2,5 RT ( źródło: Internet)

PTM-1, znana także w odmianach PTM-1G, PTM-1S, PGMDM, to radziecka/rosyjska mina o tworzywowej (ebonitowej) obudowie, przeznaczona do niszczenia pojazdów (wozów opancerzonych, ciężarówek etc.). Mina ma prostokątny kształt, aby stabilnie układała się na gruncie po zrzuceniu. W środku znajduje się podłużny pojemnik o cylindrycznym kształcie, w którym znajduje się płyny materiał wybuchowy (uniemożliwiający ręczne rozbrojenie). Mina posiada regulowany mechanizm autodestrukcji, który może być ustawiony w zakresie od 2 do 24 godzin (w innych pododmianach możliwe są ustawienia od 3 do 40 godzin). Zapalnik działa z opóźnieniem do 2,6 sekundy. Może być przenoszona także w głowicach bojowych pocisków rakietowych systemów ziemia-ziemia BM-21 i BM-27.

PTM-1 dane techniczne:
długość: 338 mm
wysokość 35 mm
masa materiału wybuchowego: 1,5 kg

Mina PTM-1 - fotografia pochodzi z rejonu działań wojennych w Ukrainie  (źródło: Internet)

PFM-1 to radziecka/rosyjska mina-pułapka, przeznaczona do niszczenia siły żywej, wzorowana na amerykańskiej BLU-43/B i BLU-44/B "Dragontooth" (stosowanych masowo w Wietnamie i potocznie nazywanych „Motylkiem” lub „Zieloną papugą”. Ze względu na kształt i kolory, były przez wietnamskie dzieci brane za zabawkę leżącą np. w trawie). Mina PFM-1 w tworzywowej (polietylenowej lub ebonitowej) obudowie, jest produkowana w wielu kolorach (m.in. piaskowym, zielonym liściastym, brązowym, czarnym, szarym) zależnych od terenu, na którym może być zrzucona, przez co jest trudna do zauważenia na ziemi. Zawiera 40 g  płynnego materiału wybuchowego HE (High Explosive). Mając płaski kształt i boczne skrzydełka, zawsze układa się we właściwej pozycji. Wybuch następował poprzez poruszenie, nadepnięcie lub wstrząs w bliskiej odległości. Ze względu na zastosowanie płynnego materiału wybuchowego, po uzbrojeniu miny, nie ma możliwości jej ręcznego rozbrojenia a jedynym sposobem na unieszkodliwienie jest zdetonowanie. Niektóre odmiany posiadają programowalny system autodestrukcji, mający zakres od 1 do 40 godzin.

Mina-pułapka PFM-1, widoczne przykładowe kolory, w których jest produkowana (źródło: Internet)

 

Schematy budowy amerykańskiej miny BLU-43/B oraz radzieckiej/rosyjskiej PFM-1 (źródło: Internet)

 

Opracowanie materiału: Jarosław Sobociński
Fotografie (poza oznaczonymi): Jarosław Sobociński

***

 

Eksponat września 2023 - Haubicoarmata MŁ-20S

 

Haubicoarmata wz. 1937/43 (MŁ-20 S)

(Zakład nr 172 im. W. M. Mołotowa w Permie, 1945 r.)

numer inwentarzowy LMW-KI-2083

 

W połowie lat 30. XX w. w Związku Radzieckim zapoczątkowano prace nad nowym wzorem działa, które łączyć miało w sobie zarówno cechy haubicy, jak i armaty. Prowadzono je w biurze konstrukcyjnym, którym kierował F. F. Pietrow. Za bazę wyjściową prac przyjęto – będącą już w służbie – armatę wz. 1910/34 kal. 152 mm, od której przejęto lufę z zamkiem oraz oporopowrotnik. Na nowo opracowano natomiast łoże z dwoma rozstawnymi ogonami, zawieszenie kół wraz z kołami oraz mechanizmy – podniesieniowy i kierunkowy. Próby poligonowe, a później strzelania z użyciem ostrej amunicji wypadły pozytywnie, co skutkowało przyjęciem działa we wrześniu 1937 r. na uzbrojenie Armii Czerwonej jako 152 mm haubicoarmaty wz. 1937 (MŁ-20). Po raz pierwszy użyta ona została w boju w 1939 r. m. in. w czasie wojny zimowej z Finlandią. Na przełomie 1942 r. i 1943 r. podjęto prace nad przystosowaniem haubicoarmaty kal. 152 mm do zabudowy w nowo opracowanym ciężkim dziale samobieżnym  bazującym na podwoziu czołgu KW. Przystosowania dokonał zespół inżynierów-konstruktorów zakładów w Swierdłowsku i Permie pod kierownictwem F. F. Pietrowa. Działo przeznaczone do zabudowy na podwoziu gąsienicowym oznaczone zostało jako 152 mm haubicoarmata pancerna wz. 1937/43 (MŁ-20 S). W jej budowie zastosowano lufę z zamkiem, kołyskę oraz zespół oporopowrotnika haubicoarmaty w wersji holowanej. Działo produkowano tylko w Zakładzie nr 172 w Permie, gdzie w latach 1943-1945 linie montażowe opuściły 3533 haubicoarmaty wersji pancernej.

 

Linia montażowa ciężkich dział samobieżnych SU-152 w Zakładach Kirowskich w Czelabińsku 1943 r. (źródło internet)

MŁ-20 S wyposażona była standardowo w lufę o długości 4925 mm z nasadą zamkową z zamkiem śrubowo-zawiasowym i wieloszczelinowym hamulcem wylotowym. W drzonowskim egzemplarzu lufa jest niestety uszkodzona – brakuje 1220 mm. Pod lufą umieszczono kołyskę z hydraulicznym opornikiem i dwoma hydropneumatycznymi powrotnikami. Dla ułatwienia ładowania działa z tyłu kołyski zamocowano odchylaną prowadnicę skrzynkową, która uniemożliwiała zablokowanie pocisku przy wejściu do przewodu lufy. Całość osadzono w ramie, której konstrukcja umożliwiała unoszenie i opuszczanie lufy w zakresie od -3° do +20°. Zakres ruchu w płaszczyźnie poziomej wynosił po 12° w prawo i lewo. Mechanizmy naprowadzania haubicoarmaty miały wyłącznie ręczny napęd i rozmieszczone były z lewej strony lufy. MŁ-20 S chroniona była nieruchomą, odlewaną stalową osłoną o grubości 60 mm montowaną śrubami do przedniej płyty nadbudówki wozu bojowego. Część ruchoma także była stalowym odlewem, który całkowicie zakrywał wycięcie, w którym poruszała się lufa. Niestety w drzonowskim egzemplarzu brakuje tego elementu konstrukcji pojazdu.

Haubicoarmata wz. 1937/43 (MŁ-20 S) przeznaczona była do niszczenia silnych umocnień polowych  i stałych nieprzyjaciela, zwalczania jego artylerii oraz walki z czołgami, wozami opancerzonymi i pociągami pancernymi. Wyposażono w nią radzieckie ciężkie działa samobieżne SU-152 i nowsze ISU-152 z jednostką ognia 20 naboi rozdzielnego ładowania kal. 152 mm x 260 R. Do strzelania używano pocisków odłamkowych O-530 A o masie 40 kg, odłamkowo-burzących OF-540 o masie 43,5 kg, przeciwpancerno-smugowych BR-540 o masie 48,8 kg. Do miotania pocisków stosowano dwie odmiany ładunków umieszczanych w stalowych lub mosiężnych łuskach – ładunki pełne zmienne i ładunki zmniejszone zmienne. Pociski przeciwpancerne na dystansie 1000 m przebijały płytę stalową o grubości 123 mm.



Chrzest bojowy radzieckich ciężkich dział samobieżnych uzbrojonych w haubicoarmaty kal. 152 mm miał miejsce w lipcu 1943 r. na południowym odcinku Łuku Kurskiego. Największe sukcesy osiągały one działając z zasadzki, co wymuszone było małą ilością naboi w parku amunicyjnym, niewielką szybkostrzelnością haubicoarmaty oraz ograniczoną możliwością szybkiego manewru ogniowego. Mimo niedoskonałości konstrukcji debiut bojowy ciężkich dział samobieżnych SU-152 wypadł dość dobrze. Ich produkcja trwała przez cały 1943 r., a następnie zastąpione one zostały wozami nowszej konstrukcji ISU-152 bazującej na podwoziu czołgu ciężkiego IS. Brały one udział we wszystkich operacjach zaczepnych Armii Czerwonej w 1944 r. i 1945 r. kończąc szlak bojowy na ulicach Berlina i Pragi.


Haubicoarmata w okresie od kwietnia 2019 r. do sierpnia 2021 r. poddana została konserwacji w Muzeum Techniki Wojskowej „Gryf” w Dąbrówce k. Wejherowa. Remont polegał na rozłożeniu obiektu na części pierwsze, dokładnym oczyszczeniu przez piaskowanie wszystkich elementów z warstw starej, łuszczącej się farby i daleko posuniętej korozji (poza fragmentem w okolicy zamka, gdzie pozostawiono oryginalną powłokę malarską zabezpieczoną bezbarwną warstwą ochronną). Oczyszczone elementy pokryto farbą antykorozyjną, a po złożeniu naniesiono na nie ciśnieniowo nową powłokę malarską maksymalnie zbliżoną kolorystycznie do oryginalnej.


MŁ-20 S o numerze broni N 1262 (NSZ 55 U) trafiła do zbiorów muzeum latem 1994 r. z poradzieckiego poligonu w Świętoszowie. Przebazowanie eksponatu możliwe było dzięki życzliwości dowództwa 11. Batalionu Remontowego w Żaganiu.

 

Dane techniczne:

Kaliber 152 mm
Masa lufy z zamkiem  2400 kg
Ciężar pocisku przeciwpancernego 48,8 kg
Prędkość wylotowa pocisku przeciwpancernego 600 m/s
Donośność  max.  12 000 m
Szybkostrzelność  2 - 3 strz./min

Tekst i zdjęcia: Tadeusz Blachura

 

***

Eksponat sierpnia 2023 - Transporter opancerzony SKOT-2AP

Transporter opancerzony SKOT-2AP, Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie, 1963-71 (produkcja), l. 70. XX w. (modernizacja do standardu 2AP), nr fabr. 27624, nr inw. LMW-KI-760.

Transporter opancerzony SKOT-2AP


SKOT (Średni Kołowy Transporter Opancerzony) to pojazd skonstruowany na przełomie lat 50. i 60. XX w. w Czechosłowacji, produkowany i rozwijany przy kooperacji z Polską Rzeczpospolitą Ludową. Był to swego czasu jeden z najlepszych transporterów opancerzonych na świecie, lepiej oceniany choćby od radzieckiego odpowiednika BTRa-60. Przez przeszło cztery dekady stanowił podstawowe wyposażenie polskich i czechosłowackich wojsk zmechanizowanych. Był także eksportowany m.in. do: Ugandy, Iraku, Sudanu, Indii, Pakistanu, Libii, Maroka czy Egiptu. W Polsce zapamiętany jednak głównie jako jeden z atrybutów władzy komunistycznego reżimu. Do rangi symbolu Stanu Wojennego urosło przecież zdjęcie SKOTa wykonane przez korespondenta „Newsweeka” na tle warszawskiego Kina Moskwa z reklamą filmu „Czas apokalipsy”. Transportery te w dużej liczbie wykorzystywane były także do tłumienia Praskiej Wiosny 1968 r. czy Wydarzeń Grudniowych 1970 r.

Transporter opancerzony SKOT-2AP


Decyzję o potrzebie skonstruowania nowoczesnego transportera piechoty kierownictwo sił zbrojnych CSRS podjęło w drugiej połowie lat 50. XX w. Głównym jej powodem były niskie osiągi, słabe opancerzenie i brak perspektyw rozwoju używanych transporterów kołowych BTR-152 i półgąsienicowych OT-810. Nowy pojazd miał być budowany przy dużym wykorzystaniu już produkowanych w Czechosłowacji elementów samochodowych. Pierwszy prototypowy transporter powstał w 1959 r. Bazował on na podzespołach ciężarówek Tatra T-138 (m.in. cały zespół napędowy) oraz Praga S-360. Mimo, iż ówczesna Czechosłowacja posiadała bardzo dobrze rozwinięty przemysł motoryzacyjny, zwłaszcza autobusowy, to panowała tam duża obawa dotycząca możliwości samodzielnej, masowej produkcji transporterów. Dwa lata później projektem zainteresowała się Polska, która zaoferowała wsparcie konstrukcyjne i produkcyjne. W kraju liczono, że produkcja nowoczesnego transportera wpłynie na rozwój własnego przemysłu motoryzacyjnego.

Transporter opancerzony SKOT-2AP


Pierwsze trzy seryjne transportery SKOT zjechały z lublińskich taśm produkcyjnych 12 października 1963 r. uświetniając rocznicę bitwy pod Lenino. W kolejnym roku pojazdy te weszły na wyposażenie Wojska Polskiego oraz armii Czechosłowacji (oznaczone w nich odpowiednio jako SKOT oraz OT-64). W Polsce w produkcję transportera zaangażowanych było ponad 100 firm. Tu powstawały m. in. kadłuby pancerne, wieże, elementy zawieszenia, ogumienie, optyka, uzbrojenie, a wspominana wcześniej Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie, dokonywała końcowego montażu i testów pojazdów. Po stronie Czechosłowackiej w projekt zaangażowanych było ogółem 57 zakładów. Do największych należały Zakłady Samochodowe Letnany, stworzone na bazie m. in. wcześniejszych zakładów AVIA.

Transporter opancerzony SKOT-2AP


Początkowo SKOT był właściwie opancerzonym autobusem piechoty, gdyż nie posiadał własnego uzbrojenia. W Polsce szybko podjęto prace nad zmianą tego stanu rzeczy. Pierwszym, przejściowym rozwiązaniem było zainstalowanie w stropie wozu, zaraz za przedziałem silnikowym, karabinu maszynowego 7,62 mm PKT. Drugą wersją uzbrojenia był wkm DSzK kal. 12,7 mm. W obu przypadkach strzelca chroniły od przodu i boków pochyłe płyty pancerne. Następnie zdecydowano o adaptacji do SKOTa wieżyczki BPU-1 na karabiny KPWT kal. 14,5 mm i PKT kal. 7,62 mm, stosowanej w radzieckich transporterach BRDM-2 oraz BTR-60. Wóz w takiej konfiguracji przyjęto pod nazwą SKOT-2A. Jednocześnie w dalszym ciągu prowadzono prace nad poprawą samej wieżyczki, tak by zwiększyć zakres ostrzału i umożliwić obronę przeciwlotniczą. Nową wieżyczkę z opracowanym dedykowanym celownikiem OCS-90 Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie ukończyła w 1969 r. Od początku kolejnej dekady były w nią przezbrajane, w ramach modernizacji, kolejne wozy - wówczas oznaczane już jako SKOT 2AP. W sumie przezbrojono w ten sposób 1185 pojazdów.

Na bazie SKOTa w obu krajach producenckich powstawały też liczne pojazdy specjalistyczne. W Polsce były to wersje artyleryjskie, zabezpieczenia inżynieryjnego, pogotowia technicznego, zabezpieczenia medycznego, i liczne wersje wozów dowódczo-sztabowych. Na wyposażenie sił zbrojnych PRL łącznie przyjęto ponad 2800 szt. tych wozów w 24 wersjach bojowych i specjalistycznych. Umożliwiły one pełną mechanizację polskich wojsk pancernych i zmechanizowanych i wykonywanie działań w każdych, nawet najtrudniejszych warunkach.

Na zdjęciu przekrój transportera SKOT z dobrze widocznym silnikiem Tatra-T928-14. Eksponat ze zbiorów Muzeum Techniki Wojskowej


SKOT to ośmiokołowy transporter z napędem na wszystkie koła i skrętnymi pierwszymi dwoma osiami. Każde z kół posiadało niezależne zawieszenie oraz system regulowania ciśnienia w oponach. W prezentowanym wariancie przewoził on 12 żołnierzy, w tym kierowcę, dowódcę i celowniczego wkmu. W przedniej części wozu znajdował się przedział kierowania z miejscami dla kierowcy i dowódcy wozu. Mieli oni na wyposażeniu peryskopy, radiostację R-113/R-123 oraz radiotelefon R-124. Za nimi znajdował się przedział silnikowy z silnikiem Tatra-T928-14 osłonięty z obu stron ścianami grodziowymi z zamykanymi otworami dostępowymi. Za silnikiem znajdował się przedział desantowy, w którym w wersji 2AP znajdowało się najpierw stanowisko strzelca, a następnie wzdłuż burt wozu ławeczki dla desantu. Przed ostrzałem załogę chroniły stalowe płyty pancerne o grubości od 6 (strop) do 12 mm (przód transportera). Do przedziału desantowego wejść można była poprzez wygodne, dwudzielne tylne drzwi pancerne, ale także poprzez klapy w stropie wozu, które dodatkowo po otworzeniu umożliwiały prowadzenie ostrzału w trakcie jazdy z broni osobistej, granatnika itd. (Ostrzał prowadzić można było także przy całkowicie zamkniętym przedziale desantowym po otwarciu otworów strzeleckich).

Na zdjęciu wóz z wyposażenia 4. DP pokonuje Odrę na poligonie w Białej Górze, pocz. lat. 80. XX w. Zbiory Lubuskie Muzeum Wojskowe.


Wóz poruszał się po szosie z prędkością 95 km/h a w terenie do 45 km/h przy całkiem niedużym jak na wozy wojskowe spalaniu 50 l/100 km na szosie i 75 l/100 km w terenie. Dzięki dwóm śrubom wodnym, transportery te świetnie radziły sobie także z przeszkodami wodnymi, w których mogły się poruszać z prędkością do 9 km/h. Wóz był w pełni przygotowany do działań w warunkach skażenia chemicznego, biologicznego i radioaktywnego. Wyposażony był w urządzenie filtrowentylacyjne, którego przewody posiadały bezpośrednie podłączenie do masek przeciwgazowych załogi i żołnierzy desantu oraz w zestaw do dezaktywacji EŻT. Dodatkowo na burtach wozu przewożono wszelkie przydatne w działaniach polowych wyposażenie w postaci piły saperskiej, łopat, kilofów, łomu, bosaka i lin holowniczych.

Na zdjęciu: SKOT najprawdopodobniej w wersji 1a z już zamontowaną podwieżową nadbudową na kadłubie. Defilada WP w Zielonej Górze po zakończonej interwencji w Czechosłowacji, 1968 r. Fot. Czesław Łuniewicz, zbiory Archiwum Państwowe w Zielonej Górze


W Wojsku Polskim SKOTy były na wyposażeniu kompani piechoty zmotoryzowanej wchodzącej w skład batalionu piechoty zmotoryzowanej pułku zmechanizowanego lub samodzielnej kompanii w składzie pułku czołgów. W batalionie piechoty znajdowało się początkowo 21, a po przezbrojeniu na wersję 2A/2AP 30 transporterów. Jeszcze w drugiej połowie lat 80. XX w. stanowiły one podstawowe wozy bojowe wojsk pancernych i zmechanizowanych. W kolejnej dekadzie szybko zostały wycofane ze służby ze względu na podpisane porozumienia o ograniczeniu broni konwencjonalnej. Takie działanie niestety odbiło się negatywnymi konsekwencjami dla żołnierzy, zwłaszcza tych uczestniczących w misjach zagranicznych, którzy z potrzeby chwili do transportu wykorzystywali mniejsze i słabiej opancerzone samochody BRDM-2. SKOTy wyprzedawano za granicę oraz przedsiębiorcom i kolekcjonerom na krajowym rynku poprzez Agencję Mienia Wojskowego.

SKOT-2AP w muzealnym szeregu, zestawiony z jego radzieckimi odpowiednikami transporterami BTR-60


Muzealny egzemplarz trafił do kolekcji w 1986 r. przekazany przez JW 3876, a więc 5. batalion remontowy z Gubina. Na pancerzu widoczne są różne numery rejestracyjne jakie wóz nosił w różnych latach swojej służby (m.in. UB 0102, UUM 8226), numer taktyczny pod wieżą 6789, znaki przynależności państwowej – romb pancerny oraz znaki rozpoznawczy jednostki – arabska 2 w kwadracie.
Dane techniczne (wariant SKOT 2AP)
Masa: 12,9 t
Załoga: 2+10
Uzbrojenie: wkm KPWT kal. 14,5 mm, km PKT kal. 7,62 mm
Silnik: diesel, 4-suwowy, widlasty, 8-cylindrowy Tatra T-928-14
Moc: 180 KM
Pojemność zbiorników paliwa: 330 l
Spalanie: 50-75 l/100
Prędkość maks. 95 km/h
Prędkość pływania: do 9 km/h
Pokonywane przeszkody: rowy do szer. 200 cm, ściany do wys. 50 cm

Tekst i zdjęcia: Błażej Mościpan

-----------------------------------------

Opracowano na podstawie:
• Karta inwentarzowa eksponatu LMW-KI-760
• Katalog náhradních součástek středního obrněného kolového transportéru OT-64. Obrazová část, 1970 r.
• Katalog pojazdów mechanicznych służby czołgowo-samochodowej, Warszawa 1975
- Kajetanowicz J., Transporter opancerzony SKOT, „Wozy Bojowe Świata” nr 4/2018
- Kubiaczyk Cz., Transporter opancerzony SKOT, „Tygodnik Broni i Uzbrojenia” nr 9, 1971 r.
- Magnuski J., Wozy bojowe LWP, Warszawa 1985
- Szczerbicki T., Pojazdy Ludowego Wojska Polskiego, Czerwonak 2014
- Witkowski I., Lekkie i średnie opancerzone wozy bojowe, Warszawa 1993