Eksponat lipca 2025 - Śmigłowiec Mi-2P
Eksponat lipca 2025
Śmigłowiec Mi-2P
(LMW-KI-1936)
W dniu 22 września 1961 roku pierwszy raz uniósł się w powietrze prototyp lekkiego śmigłowca W-2 (Wiertaljot wtoroj czyli śmigłowiec drugi), któremu później nadano oznaczenie Mil Mi-2, zgodnie z nomenklaturą stosowaną w ZSRR, związaną z głównym konstruktorem danego biura projektowego.
Jednak w okresie, którym powstawał W-2, trwał gorący okres „zimnej wojny” a wielkie potęgi stojące naprzeciw siebie na czele dwóch głównych bloków militarnych Układu Warszawskiego i NATO, swoje wysiłki konstrukcyjne skupiały generalnie na wyposażeniu stricte bojowym. Pierwsze śmigłowce, choć użyteczne, nie odgrywały jeszcze wielkiej roli ze względu na dość skromne możliwości wykonywania zadań, ograniczone do przewozu kilku osób lub stosunkowo niewielkiej ilości towarów. Ich delikatność konstrukcyjna nie budziła zaufania jako elementu atomowego modelu pola walki, jaki na przełomie lat 50-tych i 60-tych dominował w głowach taktyków i dowódców. Większą uwagę zwracano na rodzące się projekty dużych śmigłowców transportowych (CH-37 czy Mi-6), które gwarantowały określone możliwości niż na lekkie, choć tańsze konstrukcje łącznikowe. Na Zachodzie, szczególnie w USA, przemysł śmigłowcowy rozwijał się bardzo dynamicznie, w latach 50-tych powstało tam wiele różnorodnych projektów a sporo z nich weszło do produkcji seryjnej. W ZSRR natomiast początkowo śmigłowce w ogóle nie znalazły zainteresowania w kręgach wojskowych, lecz sukces śmigłowca Mi-1 przyspieszył rozwój tego typu konstrukcji (początki przemysłu śmigłowcowego w ZSRR opisałem przy okazji prezentacji historii śmigłowca Mi-4A w cyklu „eksponaty miesiąca”, patrz: https://muzeum.drzonow.eu/index.php/eksponat-lipca-2024-smiglowiec-mi-4a). Naturalną koleją rzeczy była próba zwiększenia użyteczności Mi-1 poprzez możliwość zabierania większego ładunku. Jednak nie było to łatwe przy zastosowaniu dotychczasowego napędu w postaci silnika tłokowego. Toteż impulsem do skonstruowania nowego śmigłowca, następcy Mi-1, stało się opracowanie silnika turbinowego GTD-350 (patrz: https://muzeum.drzonow.eu/index.php/eksponat-lipca-2022-gtd-350), który zdecydowanie górował możliwościami nad tłokowym AI-26W, zastosowanym do napędu Mi-1.
Początkowo projektowany śmigłowiec W-2 zaliczano do klasy lekkich konstrukcji, lecz zastosowanie zdecydowanie lepszego napędu turbinowego pozwoliło na skokowe zwiększenie użyteczności tej klasy maszyn. Mimo to, w rozumieniu ówczesnych potrzeb wojskowych ZSRR, była to konstrukcja o niewielkich możliwościach, toteż zapewne biuro konstrukcyjne Michaiła Mila nie miało dużego poparcia w kręgach wojskowych dla jego produkcji. W tym czasie zajmowano się dopracowywaniem zdecydowanie większego Mi-4 oraz projektowaniem jego następcy, śmigłowca Mil Mi-8 (prace te rozpoczęto w połowie 1957 roku a ich efektem był projekt W-8, początkowo w koncepcji maszyny jednosilnikowej), który także po zastosowaniu napędu turbinowego, jak w przypadku pary Mi-1 i Mi-2, zdecydowanie przerósł swojego poprzednika tak parametrami, jak i możliwościami taktycznymi. Te swoiste perturbacje biura Michaiła Mila z uruchomieniem produkcji śmigłowca Mi-2 w ZSRR, zwróciły uwagę na możliwość jego produkcji w krajach zaprzyjaźnionych, a dobry potencjał posiadały zakłady WSK-Świdnik, produkujące wcześniej na licencji śmigłowce Mil Mi-1 (SM-1) a także podejmujące ich modyfikacje. Narodził się więc pomysł przekazania całej produkcji do polskich zakładów, bowiem jej realizacja w ZSRR w tamtym okresie byłaby zapewne trudna lub być może w ogóle skazana na porażkę. Z tej propozycji skwapliwie skorzystały zakłady w Świdniku, podnosząc tym sposobem swoje możliwości a także perspektywy rozwojowe, bowiem Mi-2 był na początku lat 60-tych konstrukcją bardzo nowoczesną.
W różnych gremiach dyskusyjnych można spotkać pogląd, iż przekazanie przez ZSRR całej produkcji śmigłowca Mi-2 do Polski było sposobem na zatrzymanie rozwoju konstrukcji polskich śmigłowców, co jednak jest stwierdzeniem nieprawdziwym, bowiem Polska nie posiadała wcześniej wysoko rozwiniętej technologii tego rodzaju (Mi-1 był bardzo prosty w budowie a jego silnik tłokowy, 7-cylindrowy AI-26W i licencyjny Lit-3, to również nieskomplikowana konstrukcja, opracowana w 1945 roku jako M-26). Dopiero podjęcie produkcji śmigłowców Mi-2 a wraz z nimi silników turbinowych GTD-350, pozwoliło WSK-Świdnik wejść na wyższy poziom technologiczny. Bez podjęcia produkcji licencyjnej Mi-2, polskie konstrukcje śmigłowców oparte byłyby jedynie o rozwiązania techniczne pochodzące z Mi-1.
Śmigłowiec Mi-2P w plenerze LMW Drzonów. Przygotowania do postawienia na nowych podstawach betonowych.
W tle prototyp Mi-2M2 (ZD-01-04) oraz w głębi śmigłowiec Mi-4A. Foto: J. Sobociński
W nomenklaturze ZSRR, Mi-2 to lekki śmigłowiec wielozadaniowy. Został opracowany jako następca śmigłowca Mi-1. Założono, że ogólne wymiary nowej konstrukcji powinny pozostać bardzo podobne do poprzednika, przy jednoczesnym znacznym powiększeniu pojemności kabiny ładunkowej. Spośród kilku badanych koncepcji aerodynamicznych, zdecydowano się na znany już z Mi-1, klasyczny układ z trójłopatowym wirnikiem nośnym i dwułopatowym śmigłem ogonowym. Do napędu przewidziano zespół dwóch silników turbinowych (turbo-wałowych), przekazujących moc na wspólną przekładnię. Zastosowanie dwóch silników zwiększało bezpieczeństwo i niezawodność śmigłowca a także pozwalało na możliwość lotu i lądowania na jednym silniku. Zespół napędowy śmigłowca umieszczono nad kabiną załogi, w górnej części kadłuba, dzięki czemu maksymalnie uproszczono połączenie silników z przekładnią główną a także uzyskano sporą przestrzeń użyteczną, mieszczącą 8 pasażerów lub 700 kg ładunku.
Prace koncepcyjne nad śmigłowcem W-2 podjęto w 1959 roku. W grudniu 1960 roku zakończono budowę drewnianej makiety nowego śmigłowca, której oceny miesiąc później, zgodnie z wymaganymi procedurami, dokonała państwowa komisja lotnicza. W lutym 1961 r. po zatwierdzeniu makiety, biuro M.Mila przekazało dokumentację techniczną do zakładu produkcji doświadczalnej, w celu zbudowania dwóch prototypów. Montaż pierwszego prototypu zakończono 28 sierpnia 1961 r. i rozpoczęto próby naziemne. Pierwszy lot śmigłowca w wersji pasażerskiej miał miejsce 22 września i trwał 15 minut. Wkrótce do prób w locie dołączył drugi prototyp, zbudowany w wersji przeznaczonej dla rolnictwa. Loty próbne zakończono w sierpniu 1962 roku a już w maju 1963 r. na jednym z prototypów pilot doświadczalny Borys Anapow ustanowił międzynarodowy rekord prędkości na trasie zamkniętej 100 km, wynoszący 253,8 km/h. Mimo otrzymania oficjalnego rządowego zamówienia już w maju 1960 roku na nowy śmigłowiec przez OKB Michaiła Mila, decyzji o produkcji w ZSRR nie podjęto.
Śmigłowiec Mi-2P, nr burtowy 1624 nad lotniskiem w Przylepie, w drodze do LMW Drzonów.
25 kwietnia 1991 roku. Foto: W. Hołyś
Jesienią 1962 roku śmigłowiec pod oznaczeniem Mi-2 został oficjalnie zaprezentowany członkom rządu radzieckiego a także przedstawicielom delegacji polskiej, co niejako potwierdza chęć przekazania jego produkcji poza ZSRR. Ze względu na ówczesne, zimnowojenne priorytety radzieckiego przemysłu lotniczego, produkcję Mi-2 postanowiono umieścić w Polsce, toteż pod koniec 1963 roku w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku, rozpoczęto wstępne przygotowania do przejęcia nowej technologii. W styczniu 1964 r. podpisano oficjalnie międzypaństwową umowę o przekazaniu licencji śmigłowca Mi-2 oraz silnika GTD-350 wraz z przekładnią. Śmigłowiec miał być produkowany w zakładach w Świdniku, zaś silniki powierzono wytwórni WSK-Rzeszów. Jednak nie istniała jeszcze dokumentacja produkcyjna nowego śmigłowca a jedynie prototypowa. Z tego też powodu przed polskimi inżynierami stanęło ogromne wyzwanie w postaci opracowania od podstaw pełnej dokumentacji potrzebnej do produkcji seryjnej. W ramach tych prac należało najpierw wykonać przetłumaczenie całej instrukcji na język polski, przygotować dokumentację wykonawczą oprzyrządowania stoisk konstrukcyjnych i badawczych oraz kontrolno-pomiarowych, a następnie je zbudować, wdrożyć nowe procesy technologiczne a także przeprowadzić badania i próby śmigłowców. W czasie przygotowania i uruchomienia produkcji, inżynierowie z WSK-Świdnik byli wspierani przez konstruktorów z WSK w Mielcu oraz z biura M. Mila. 26 sierpnia 1965 roku, na lotnisku fabrycznym w Świdniku oblatano pierwszy śmigłowiec Mi-2 złożony jeszcze z rosyjskich części. Maszynę oblatała załoga w składzie pilot doświadczalny biura M.Mila, G.Karapetian i pilot doświadczalny WSK- Świdnik, mgr inż. Wiesław Mercik. 4 listopada 1965 roku, do pierwszego lotu wystartował egzemplarz całkowicie wykonany w Polsce (numer seryjny 520001). Załogę stanowili: pilot mgr. inż. W. Mercik oraz mgr. inż. Kazimierz Moskowicz i Henryk Jaworski. Pierwsze dostawy seryjnych śmigłowców nastąpiły w 1966 roku a następnie rozpoczęła się wielkoseryjna produkcja, którą zakończono w 1985 roku. Z taśm montażowych zeszło całościowo 5418 sztuk śmigłowców Mi-2 wszystkich wersji i odmian. Większość z nich dostarczono do ZSRR, pozostałą część wyeksportowano do dziesięciu różnych krajów. Z czasem ilość użytkowników wzrosła do około czterdziestu w wyniku licznych pośrednich odsprzedaży dotychczasowych użytkowników.
Śmigłowiec Mi-2P, nr 1624 na przygodnym lądowisku prawdopodobnie w pobliżu Bolesławca.
Foto. Internet, FB
Zgodnie z naturalną tendencją rozwoju, w 1968 roku, w zakładach WSK-Świdnik pod kierunkiem mgr inż. M. Czerwińskiego pracowano nad powiększoną wersją śmigłowca Mi-2 oznaczoną Mi-2M. Modernizację śmigłowca planowano realizować w dwóch etapach. Pierwszy w postaci odmiany Mi-2M1 obejmował jedynie zastosowanie mocniejszego napędu, czyli silników GTD-350P o mocy 450KM (331kW) każdy. Drugi, bardziej ambitny i pracochłonny etap, stworzenie wersji Mi-2M2 zakładał przekonstruowanie kadłuba, poszerzenie i wzmocnienie podłogi oraz podwozia, a także zastosowanie nowej instalacji paliwowej. Mi-2M2 został oblatany w dniu 1 lipca 1974 roku przez załogę w składzie: pilot dośw. Janusz Ochalik i nawigator mgr inż. Zbigniew Dąbski. Do realizacji badań wykonano krótką serię 5 sztuk tego śmigłowca (w zbiorach muzeum w Drzonowie znajduje się prototyp ZD-01-04 tej maszyny). Ostatecznie badania wykazały, że zastosowane silniki mają niewystarczającą moc wobec wzrostu masy, jaki nastąpił po przekonstruowaniu kadłuba. Z powodu braku mocniejszych silników, projekt wstrzymano. Jednak rozwój śmigłowca Mi-2 nie miał zakończyć się jedynie na tym etapie. W planach długoterminowych inżynierów z WSK-Świdnik, na bazie posiadanych doświadczeń, było opracowanie większego śmigłowca, mogącego w perspektywie zastąpić starzejące się maszyny Mi-4A. Miał to być wymiarowo odpowiednio przeskalowany i powiększony śmigłowiec Mi-2, do którego zamierzano pozyskać i dostosować nowe, mocniejsze silniki turbinowe TWD-10, opracowane dla samolotu An-28, który wykonał pierwszy lot w 1969 roku. Nowemu, większemu śmigłowcowi planowano nadać oznaczenie Mi-3 (prototyp W-3). W tym okresie jednak Rosjanie już od dłuższego czasu pracowali nad następcą śmigłowca Mi-4, z którego wyłonił się szeroko znany, wspomniany wcześniej Mi-8, toteż ZSRR, mimo podpisania umowy o współpracy przy budowie następcy Mi-2, nie było zainteresowane ówcześnie zaproponowaną przez WSK-Świdnik koncepcją. Mimo to, konsekwentne działania inżynierów ze Świdnika doprowadziły do powstania śmigłowca opartego o założenia W-3, późniejszego PZL-Sokół, który powstawał jako typ pośredni między Mi-2 a Mi-8.
W Polsce do użytku w wojsku wprowadzono 311 sztuk Mi-2 różnych odmian zaś w lotnictwie cywilnym i w aeroklubach dalsze kilkadziesiąt sztuk. Opracowano kilka wersji uzbrojonych, także w kierowane i niekierowane pociski rakietowe i wiele wersji cywilnych oraz specjalistycznych, np. ratowniczą, gaśniczą, przeciwchemiczną a także odmianę polarną. Głównie jednak produkowano i eksploatowano wersje transportowe i pasażersko-łącznikowe. Śmigłowce Mi-2, mimo, że od rozpoczęcia ich produkcji w Polsce mija 59 lat, nadal są używane.
Otwarta pokrywa i widoczny prawy silnik GTD-350 śmigłowca Mi-2P 1624. Foto: J. Sobociński
Do zbiorów Lubuskiego Muzeum Wojskowego trafił egzemplarz w odmianie pasażersko-łącznikowej, oznaczony Mi-2P. W dokumentacji muzealnej nie zachowało się wiele pism związanych z pozyskaniem tej maszyny. Jedynym jest protokół zdawczo-odbiorczy datowany na 14 maja 1991 roku. Na jego podstawie do zbiorów przyjęto śmigłowiec Mi-2P o numerze seryjnym 541624100 i burtowym „1624”, który zapisany został w Księdze Inwentarzowej placówki pod sygnaturą LMW-KI-1936 z datą wpisu 15.05.1991 r. Mimo, iż w kilku publikacjach, śmigłowiec o tym numerze seryjnym opisano jako szkolną odmianę Mi-2Sz, to jednak pozyskany do zbiorów muzeum śmigłowiec nie ma cech tej wersji i brak jest informacji o jego przebudowie na wersję szkolną lub odwrotnie zaś w dokumentach przekazania figuruje jako pasażerska Mi-2P. Być może takie informacje powstały w czasie, gdy maszyna służyła w 24 Szkolnej Eskadrze Śmigłowców w Dęblinie. Śmigłowiec przechodził dwa remonty główne w LZR-1, pierwszy w okresie czerwiec-wrzesień 1976 roku, natomiast drugi od grudnia 1984 do kwietnia 1985 roku.
Eksponat przybył do muzeum z jednostki wojskowej JW1641 w Inowrocławiu. Śmigłowiec z ramienia jednostki przekazywał mł. chor. Grzegorz Babul zaś ze strony muzeum został przyjęty przez ówczesnego kierownika Działu Lotnictwa, ppłk Adama Sikorę. Podstawą operacji był telefonogram nr 2210 z dnia 25 kwietnia 1991 roku, kod „Orbiter 478”.
A tak oto w skrócie prezentuje się historia tego konkretnego egzemplarza. Śmigłowiec o numerze burtowym 1624 (seryjnym 541624100), będący eksponatem LMW, wyprodukowany w 1970 roku w PZL-Świdnik, służbę rozpoczął 22 listopada 1970 r. na lotnisku Poznań-Ławica. Eksploatowany był w kilku jednostkach. Zgodnie z informacjami w książce obsługowej, eksploatowany był w 17 eskadrze Dowództwa Wojsk Lotniczych (JW1902), później w 24 Szkolnej Eskadrze Śmigłowców w Dęblinie (JW5060) a następnie w 2. Kluczu Śmigłowców w Bolesławcu (JW3511). Ostatni lot wykonał 25 kwietnia 1991 roku na trasie z Inowrocławia do Drzonowa z międzylądowaniem na aeroklubowym lotnisku w Przylepie.
Główna tablica przyrządów Mi-2P, nr 1624. Foto: J. Sobociński
Panele sterowania awioniki na górnej części kabiny pilota Mi-2P, nr 1624. Foto: J. Sobociński
Panel awioniki nad główna tablicą przyrządów Mi-2P. Foto: J. Sobociński
Panel przełączników na górnej części kabiny pilota, nad prawymi drzwiami. Foto: J. Sobociński
Tabliczka znamionowa śmigłowca Mi-2P, nr 1624. Foto: J. Sobociński
Widok kabiny pasażerskiej śmigłowca Mi-2P, nr 1624. Foto: J. Sobociński
Piasta wirnika głównego śmigłowca Mi-2. Foto : J. Sobociński
Piasta wirnika ogonowego śmigłowca Mi-2. Foto : J. Sobociński
Dane taktyczno-techniczne Mi-2
średnica wirnika - 14,56 m
długość kadłuba - 11,94 m
długość całkowita – 17,42m
wysokość śmigłowca na ziemi - 3,75 m
masa własna maksymalna - 2375 kg
masa startowa – 3550 kg
prędkość maksymalna - 210 km/h
prędkość przelotowa - 190 km/h
pułap - 4000 m
zasięg praktyczny - 300 km
zasięg maksymalny – 600 km
Tekst: Jarosław Sobociński
***
Eksponat czerwca 2025 - Czołg średni T-34-85
(Fabryka nr 112 „Krasnoje Sormowo” w Gorki, 1944 r. – kadłub; Fabryka nr 183 w Niżnym Tagile, 1944 r. – wieża)
numer inwentarzowy LMW-KI-2233
Wiosną 1943 r. na poligonie wojsk pancernych w Kubince pod Moskwą przeprowadzono strzelania do zdobycznego, niemieckiego czołgu ciężkiego PzKpfw VI „Tiger”. Wykazały one, że armata F-34 kal. 76 mm, stanowiąca uzbrojenie radzieckiego czołgu średniego T-34, nie jest w stanie przebić jego pancerza czołowego z dystansu 200 m. Pilna zatem stała się modernizacja „trzydziestki czwórki” idąca w stronę wzrostu skuteczności jej uzbrojenia. Konstruktorzy postawili na armatę przeciwlotniczą wz. 1939 (52-K) kal. 85 mm i to w oparciu o jej balistykę rozpoczęto prace nad nowymi armatami czołgowymi. Najlepszą z nich okazała się S-53 (ZiS-S-53) opracowana przez zespół W. Grabina, ale nie mieściła się ona w dotychczasowej wieży. Bardziej dopracowana okazała się być armata D-5T zaprojektowana przez zespół F. Pietrowa, którą należało umieścić w nowej, większej wieży z pierścieniem o średnicy 1600 mm. Wieże takie opracowano równolegle w Fabryce nr 112 „Krasnoje Sormowo” w Gorki oraz w Fabryce nr 183 w Niżnym Tagile. W styczniu 1944 r. T-34 z armatą kal. 85 mm przyjęty został do uzbrojenia Armii Czerwonej. Pierwsze 300 wozów miało armaty D-5T o wadze 1500 kg i długości lufy 51,6 kalibra. Zastąpione one zostały później dopracowaną armatą S-53 (ZiS-S-53) o wadze 1150 kg i długości lufy 54,6 kalibra, którą montowano w powiększonej wieży mieszczącej odtąd trzech członków załogi. Łącznie od stycznia 1944 r. do maja 1945 r. z trzech zakładów produkcyjnych (Gorki, Niżnyj Tagił, Omsk) wyjechało ponad 22 tys. czołgów T-34 z armatą kal. 85 mm.
Nowe czołgi z lepszym uzbrojeniem od połowy 1944 r. trafiły także w ręce polskich pancerniaków. Większa liczba tych wozów od jesieni 1944 r. zasiliła 1. Brygadę Pancerną. „Teciaki” stanowiły uzupełnienie strat poniesionych w bitwie pod Studziankami w sierpniu 1944 r. Brały one później udział w ofensywie styczniowej, walkach na Wale Pomorskim oraz w wyzwoleniu Gdyni i Gdańska. Jesienią 1944 r. T-34-85 trafiły także do nowo sformowanych 2., 3. i 4. Brygady Pancernej, które wchodziły w skład 1. Korpusu Pancernego WP. W lutym 1945 r. T-34 z armatą kal. 85 mm trafiły do radzieckiej 16. Dnowskiej Brygady Pancernej (z mieszanymi załogami radziecko-polskimi) wcielonej do Wojska Polskiego i podporządkowanej dowódcy 2. Armii WP. W trzech transportach do stacji Rembertów (2 lutego i 3 lutego) trafiło 65 czołgów, a wśród nich drzonowski T-34-85 o numerze seryjnym kadłuba 4120630 wyprodukowany w Fabryce nr 112 „Krasnoje Sormowo” w Gorki. Łącznie do końca wojny polscy pancerniacy na froncie wschodnim przejęli 328 czołgów średnich T-34 z armatą kal. 85 mm.
Zimą 1945 r. 2. Armia WP wraz z 16. Dnowską Brygadą Pancerną przebazowana została na Pomorze Zachodnie, a następnie do rejonu Wrocławia, gdzie weszła w skład wojsk radzieckich blokujących „Festung Breslau” i zajęła rejon obrony przeciwpancernej na zewnętrznym pierścieniu okrążenia. W związku z przygotowaniami do operacji berlińskiej jednostki polskie spod Wrocławia zostały wkrótce przesunięte do rejonu lasów nad Nysą Łużycką na północny-zachód od Bolesławca. 16 kwietnia 1945 r. Armia Czerwona rozpoczęła swoją ostatnią wielką ofensywę wymierzoną w stolicę III Rzeszy. 2. Armia WP i 16.BPanc. działające w składzie 1. Frontu Ukraińskiego prowadziły działania zaczepne na kierunku Rothenburg, Budziszyn, Drezno. Po sforsowaniu Nysy Łużyckiej, gdzie 2 czołgi brygady zostały spalone, a 8 ugrzęzło we wschodniej i zachodniej odnodze rzeki, brygada przez tydzień prowadziła ciężkie boje z kontratakującymi nieustannie Niemcami próbującymi z południa przebić się do Berlina. 22 kwietnia brygada znalazła się w okrążeniu na północny-wschód od Budziszyna, gdzie poniosła duże straty w ludziach i sprzęcie (z jej stanu spisano aż 45 zniszczonych „teciaków”!). Być może to wówczas prezentowany w Drzonowie T-34-85 otrzymał trafienie w wieżę, którą wymieniono później na nieuszkodzoną, a pochodzącą z innego czołgu z pokiereszowanym kadłubem.
Po zakończeniu działań wojennych, wraz z wprowadzeniem etatów pokojowych, rozpoczęto przeformowywanie jednostek pancernych z brygad na pułki. Rozkaz do reorganizacji wydano 6 lutego 1946 r. i na jego mocy 16. BPanc. przeformowano w 9. Pułk Czołgów Średnich, który według etatu liczył teraz 32 wozy T-34-85. Cztery lata później pułk stacjonujący w Słupsku i wchodzący w skład 8. Dywizji Zmotoryzowanej włączono do nowo sformowanego 1. Korpusu Pancernego. Drzonowski T-34-85 służył w tym pułku prawdopodobnie do 2 połowy lat 60. XX w. Na jego wieży (zwłaszcza z lewej strony) zachował się niezły miszmasz malowanych przez dwie dekady numerów taktycznych, których – jak się wydaje – miał co najmniej trzy. W kwietniu-maju 1945 r. i w 2 połowie lat 40. XX w. (?) pod białym orłem otoczonym przerywanym kręgiem malowano białą farbą mały numer składający się z czterech cyfr – pierwsza cyfra „1” lub „2” lub „3” (1. lub 2. lub. 3. batalion czołgów). Na wieży widoczna jest także duża, biała cyfra „8” o wys. 30 cm i szer. 20 cm (inne nieczytelne), a także duże cyfry „2” i „”4” o wys. 37 cm wykonane z malowanych żółtą farbą kropek o średnicy 5 cm. Oznacza to, że nasz T-34-85 posiadał w 2 połowie lat 60. XX w. rzadko występujący trójbarwny (żółty-khaki, ciemnozielony, czarny) lub czterobarwny (żółty-khaki, ciemnozielony, czarny, jasnozielony) kamuflaż nanoszony natryskiem farbą nitro lub pędzlem farbą olejną.
Jak już wcześniej wspomniano drzonowski T-34-85 wyprodukowany został w Fabryce nr 112 „Krasnoje Sormowo” w Gorki o czym świadczy tylna płyta kadłuba osadzona na wierzch i dwa szerokie zawiasy. Pancerz posiada niestaranną, pospieszną, wojenną obróbkę widoczną zwłaszcza na pokrywie włazu mechanika-kierowcy oraz na pancernej osłonie jarzma kierunkowego karabinu maszynowego DT. Na przedniej płycie – już po wojnie – dospawano „uszka” na falochron. Wnętrze kadłuba – przedział kierowania, bojowy, silnikowy, transmisyjny – ogołocone zostało z wielu elementów wyposażenia m.in. brak jest silnika W-2-34. Zachowały się natomiast (w lepszym lub gorszym stanie) skrzynia biegów, przekładnie boczne, rury wydechowe, zbiorniki paliwa i oleju, cięgła sprzęgieł i hamulców, rama pod silnik, przewody olejowe, zbiorniczek wyrównawczy układu smarowania, zdekompletowana ściana przedziału silnikowego, dźwignie sterowania i zmiany biegów oraz stelaż na magazynki do karabinu maszynowego DT. Wieża czołgu typu spłaszczonego i z numerem odlewu 2992 wyprodukowana została w Fabryce nr 183 w Niżnym Tagile i posiada charakterystyczne podwójne żebrowania po bokach i z tyłu oraz (z lewej strony) wybrzuszenie na zmodyfikowany mechanizm jej obrotu. Wewnątrz w niszy zachował się stelaż na naboje, a nad nim wentylatory. Główne uzbrojenie czołgu – armata ZiS-S-53 numer 2551-H („H” to polska litera „N”) wyprodukowana została w Fabryce nr 92 w Gorki w 1946 r., co wskazuje, że w 2 połowie lat 40. XX w. zastąpiono nią poprzedni, uszkodzony egzemplarz.
Drzonowski T-34-85 o numerze seryjnym kadłuba 4120630 trafił do zbiorów muzeum wraz z innymi egzemplarzami ciężkiego sprzętu bojowego (m.in. samochodem pływającym BAW, transporterem opancerzonym BTR-152) w 1996 r. z Lubina. Był on tam jednym z eksponatów (numer inwentarzowy MTOP/B/10) Muzeum Tradycji Oręża Polskiego przy Zespole Szkół Górniczych na tzw. „zakręcie”, które powstało w 1978 r., a zlikwidowane zostało w 1993 r.
Dane taktyczno-techniczne:
Masa bojowa 32 t
Silnik dieslowski, widlasty, czterosuwowy W-2-34 o mocy 500 KM
Prędkość jazdy po drodze 55 km/h
Zasięg po drodze 300 km
Zasięg w terenie 230 km
Zużycie paliwa w terenie 200 – 350 l/100 km
Załoga 5 żołnierzy
Tekst i zdjęcia: Tadeusz Blachura
Eksponat maja 2025 – Destrukt niemieckiego uniwersalnego karabinu maszynowego MG 34 wrośniętego w pień drzewa
Destrukt niemieckiego uniwersalnego karabinu maszynowego MG 34 wrośniętego w pień drzewa
LMW-KI-2184, III Rzesza, 1936-1945 r.
W 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej przedstawiamy Państwu wyjątkowy eksponat – destrukt karabinu maszynowego MG 34, który porzucony przez załogę w rozwidleniu pnia drzewa, został przez to drzewo niejako wchłonięty. Dziś jest to widoczny symbol zwycięstwa życia i sił natury nad śmiercią, wojną i stworzonym przez człowieka narzędziem do zabijania.
Karabin MG 34 został zatwierdzony i wprowadzony do produkcji w 1934 r., a w 1939 r. stał się podstawową zespołową bronią maszynową niemieckich sił zbrojnych. Była to konstrukcja nowatorska i przełomowa. W porównaniu do pozostałych ówczesnych karabinów maszynowych, MG 34 wyróżniał się uniwersalnością zastosowania. Mógł on być ładowany zarówno z taśmy amunicyjnej jak i bębna, ale przede wszystkim w zależności od zastosowanego osprzętu, mógł pełnić funkcje lekkiego km-u (na podstawie dwunożnej), ciężkiego km-u (na trójnogu), broni przeciwlotniczej na podstawach różnych typów czy uzbrojenia wozów pancernych. W stosunku do wcześniejszych ckm-ów dużą różnicę robiły też chłodzone powietrzem, wymienne lufy, znacznie lżejsza podstawa i metalowa (zamiast lubiącej chłonąć wilgoć i zamarzającej na froncie wschodnim parcianej) taśma amunicyjna. Wszystkie te elementy zdecydowanie ułatwiały wojenną logistykę.
Równolegle do produkcji nieustannie pracowano nad rozwojem tej broni. Do jej wad zaliczano skomplikowany proces produkcji i niezbyt wysoką szybkostrzelność. Dlatego w wersji MG 34/41 uproszczono technikę wykonania (m.in. wprowadzono mechanizm spustowy tylko do ognia seriami), a w kolejnej MG 34 S skrócono lufę znacznie zwiększając szybkostrzelność. To od tej ostatniej wersji km-u możemy mówić o piłach Hitlera. Przydomek ten szybko przejął jednak nowy, prostszy w obsłudze i niezawodny karabin MG 42.
Prezentowany tu eksponat do muzeum w Drzonowie trafił w 1996 r., przekazany wraz z szerszym zespołem broni z okresu II wojny światowej przez Lubuski Oddział Straży Granicznej. Przed przekazaniem broń ta prezentowana była w sali tradycji SG, a wcześniej Wojsk Ochrony Pogranicza. Niestety w ślad za karabinem do muzeum nie trafiła żadna dokumentacja informująca o miejscu i okolicznościach znalezienia tego niezwykłego eksponatu. Najprawdopodobniej drzewo z wrośniętym karabinem zostało zauważone przez patrol WOP w l. 60 XX w. Z powalonego pnia wycięto opisywany fragment stanowiący dziś osobliwy relikt wojennej zawieruchy. Warto na koniec dodać, iż podobny obiekt – destrukt karabinu Mauser wrośnięty w pień drzewa prezentowany jest jeszcze w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
Dane techniczne karabinu:
- kaliber 7,92 mm
- zasilanie amunicją: z taśmy amunicyjnej lub bębna siodłowego
- długość karabinu: 1120 mm
- ciężar: 12,1 kg
- chłodzenie: powietrzem
- szybkostrzelność: 800 do 900 strz./min
Tekst: Błażej Mościpan, zdjęcia: P. Pochocki, Błażej Mościpan, Bundesarchiv
Opracowano na podstawie:
- karta inwentarzowa eksponatu LMW-KI-2184
- Erenfeicht L., MG 34. Pierwszy UKAEM, „STRZAŁ. MAGAZYN O BRONI”, nr 9 2007 r.
- Feist U., Uzbrojenie. Wehrmacht, Czerwonak 2018
- Myatt F., Współczesna broń strzelecka. Ilustrowana encyklopedia najbardziej znanego wojskowego wyposażenia strzeleckiego od 1873 roku, Warszawa 1992
- https://opisybroni.pl/maschinengewehr-34-mg34/ [dostęp z 30.04.2025]
Eksponat kwietnia 2025 - Śmigłowiec SM-2
Śmigłowiec sanitarny SM-2 – pierwszy plenerowy eksponat lotniczy
LMW-KI-3
Śmigłowiec SM-2 w niedługim czasie po przekazaniu do muzeum. Foto: Marian Krzyżan
Powstająca od 1978 roku nowa placówka muzealna, początkowo istniała jako Dział Wojskowości (określony jako Dział Braterstwa Broni), powołana w dniu 1. stycznia 1978 roku w murach Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, położonego w samym centrum miasta, obecnie przy Deptaku nieopodal pomnika Bohaterów Westerplatte. Takie położenie rdzennej placówki muzealnej pozwalało na rozwój kolekcji o tematyce wojskowej w zakresie ograniczonym do eksponatów niewielkich wymiarów – pistoletów, karabinów, ikonografii czy pamiątek. Jednak wojskowość to bardzo szeroka dziedzina, okazało się więc iż muzeum w centrum miasta nie będzie nigdy dysponowało terenem wystarczającym do stworzenia kolekcji, która prezentowałaby choć namiastkę wyposażenia polskiego wojska w postaci armaty czy czołgu nie mówiąc już o tak ciekawej rzeczy jak samolot bojowy. Pojawił się więc pomysł stworzenia oddziału muzeum poza główną siedzibą w Zielonej Górze. Spośród kilku rozważanych lokacji ostatecznie wybrany został zdewastowany XIX w. klasycystyczny pałac w miejscowości Drzonów, odległy o około 20 km od Muzeum Ziemi Lubuskiej czyli praktycznie od centrum Zielonej Góry. Jedną z jego zalet był właśnie przyległy teren.
SM-2 na lotnisku w Przylepie w czasie międzylądowania na trasie Inowrocław-Drzonów. Foto: Marian Krzyżan
Jednym z pierwszych kroków w tworzeniu zbiorów lotniczych było nawiązanie koniecznej współpracy z dowództwem Wojsk Lotniczych. Stało się nim pismo intencyjne datowane na 21. sierpień 1978 roku, wystosowane przez dyrektora MZL dr Jana Muszyńskiego do Głównego Inżyniera Wojsk Lotniczych, płk pil. mgr inż. Antoniego Milkiewicza. Co istotne, owo pismo zwraca uwagę, iż jednym z głównych kierunków rozwoju nowej placówki muzealnej (ówcześnie jeszcze Oddziału Muzeum Ziemi Lubuskiej) będzie specjalizacja w kierunku lotnictwa a także popularyzacji jego historii wśród ludności. Pierwszym eksponatem w kolekcji lotniczej drzonowskiego muzeum stał się śmigłowiec SM-2, (mimo że wcześniej poczyniono już pewne formalne kroki o pozyskanie samolotu Jak-18 w postaci pisma wystosowanego 28 czerwca 1979 roku). SM-2 to sanitarna odmiana popularnej maszyny, której konstrukcja bazuje na śmigłowcu Mil Mi-1 i jego licencyjnej odmianie produkowanej w Świdniku pod oznaczeniem SM-1. O powstawaniu lotnictwa śmigłowcowego w ZSRR i jego pierwszym owocu, śmigłowcu Mi-1 pisałem już przy okazji artykułu dotyczącego śmigłowca Mi-4A – odsyłam więc do tego opracowania (https://muzeum.drzonow.eu/index.php/eksponat-lipca-2024-smiglowiec-mi-4a). Biuro konstrukcyjne WSK-Świdnik po uruchomieniu produkcji SM-1 przystąpiło do jego modernizacji związanej z wykorzystaniem nadmiaru mocy silnika Lit-3 (AI-26W). Stosunkowo mała kabina Mi-1/SM-1 zwróciła uwagę konstruktorów. Postanowiono przebudować przód kadłuba dla zwiększenia ilości zabieranych osób. Zmodernizowany śmigłowiec oblatano 18 listopada 1959 roku pod nazwą SM-2 zaś produkcję seryjną uruchomiono w 1960 r. W jednostkach wojskowych rozpoczął on służbę w 1961 roku, użytkowany zarówno w Wojskach Lądowych jak i w Marynarce Wojennej – w odmianach łącznikowej i ratowniczej. Wśród wyprodukowanych kilkudziesięciu maszyn, kilka egzemplarzy zakupiła Czechosłowacja, gdzie znalazły zastosowanie cywilne. SM-2 w lotnictwie naszych południowych sąsiadów wykonał ostatni lot na początku 1976 roku, natomiast w Polsce śmigłowce tego typu wycofano z eksploatacji na początku lat osiemdziesiątych.
SM-2 na terenie LMW Drzonów, koniec lat 80-tych. Foto: Marian Krzyżan
SM-2 – w gronie lotniczym nieraz nazywany „Smutkiem drugim”, był polską modyfikacją radzieckiej konstrukcji, przeznaczoną do przewozu pięciu osób – trzech w kabinie: pilota, drugiego pilota i lekarza (zamiast drugiego pilota mógł lecieć drugi lekarz lub pielęgniarz. Jednak istniała także możliwość przewożenia trzeciego chorego na noszach wewnątrz kabiny. Do tego celu skonstruowano duże drzwi z przodu śmigłowca, poniżej przedniego oszklenia kabiny) oraz dwóch chorych na zewnętrznych noszach, przyczepianych w specjalnych pojemnikach na zewnątrz kadłuba śmigłowca. Odmiana sanitarna była szeroko stosowana, jako że wojskowe maszyny używano także dla potrzeb osób cywilnych w najtrudniejszych przypadkach chorobowych, wymagających transportowania poszkodowanego do wyspecjalizowanej kliniki. Obecnie lotniczy transport medyczny jest powszechną praktyką, lecz w latach 60-tych był czymś niezwykłym.
O przekazanie śmigłowca tego typu z zasobów wojskowych, ówczesny kierownik Działu Braterstwa Broni, mgr Włodzimierz Kwaśniewicz za pośrednictwem dyrektora Muzeum Ziemi Lubuskiej, dr Jana Muszyńskiego, wystąpił już na wiosnę 1978 roku zaś procedury formalne trwały do października. Ostatecznie śmigłowiec został pozyskany z zasobów lotnictwa sanitarnego, operującego z lotniska w Inowrocławiu.
SM-2 na terenie drzonowskiego Muzeum, jesień 1995 rok. Foto: Jarosław Sobociński
Eksponowany w drzonowskim muzeum egzemplarz śmigłowca SM-2 wyprodukowano w WSK-Świdnik 6 marca 1961 roku, posiada on numer fabryczny S2 01005 i burtowy 1005. Śmigłowiec ten służył w kilku pułkach, począwszy 9 marca 1961 w 36 Specjalnym Pułku Lotniczym stacjonującym na lotnisku Warszawa-Okęcie. Ostatnią jednostką operacyjną był 56 Pułk Śmigłowców w Inowrocławiu, skąd po siedemnastu latach eksploatacji przybył lotem do muzeum w Drzonowie via lotnisko w Przylepie. Zdjęto go ze stanu lotnictwa wojskowego w dniu 24.10.1978, kiedy był już eksponatem LMW (w zasobach muzeum brak jest archiwalnych fotografii z okresu przekazania śmigłowca, być może w ogóle nie została wykonana żadna dokumentacja tego typu. Także w dokumentach muzealnych brak jest potwierdzenia w którym dokładnie dniu śmigłowiec SM-2 z nr-em taktycznym 1005 i fabrycznym S201005 znalazł się na terenie muzeum.) Egzemplarz o numerze burtowym 1005 jest piątym z kolei śmigłowcem pierwszej serii produkcyjnej a drugim tego typu przekazanym lotnictwu wojskowemu. Śmigłowiec SM-2 zapoczątkował bogaty i wciąż rozrastający się zbiór statków powietrznych LMW, jest obecnie jednym z pięciu śmigłowców eksponowanych w plenerze muzeum.
SM-2 w LMW Drzonów, stan w 2004 roku. Foto: Jarosław Sobociński
Dane taktyczno-techniczne SM-2
średnica wirnika - 14,3 m
długość kadłuba - 12,10 m
długość śmigłowca z obracającym się wirnikiem i śmigłem ogonowym - 16,95 m
wysokość śmigłowca na ziemi - 3,30 m
masa własna maksymalna - 1890 kg
prędkość maksymalna - 170 km/h
pułap - 3500 m
zasięg praktyczny - 310 km
Tekst: Jarosław Sobociński
Foto: Jarosław Sobociński, Marian Krzyżan
***
Eksponat marca 2025 - Rewolwer Nagant wz. 1895
Rewolwer Nagant wz. 1895
(ZSRR, Fabryka Broni w Tule, 1945 r.)
numer inwentarzowy LMW-KI-65
W 1894 r. belgijski konstruktor broni Léon Nagant z zakładów w Liége opatentował rewolwer, który wykorzystywał amunicję Henri Piepera (pocisk schowany w wydłużonej łusce) oraz wyposażony był w urządzenie przesuwające bębenek nabojowy do przodu zapewniający gazoszczelność. Broń ta zgłoszona została na rosyjski konkurs na broń boczną dla oficerów, którzy do tej pory używali rewolwerów Smith&Wesson Model 3 (.44 Russian) kal. 11 mm x 24 R. Po udanych próbach poligonowych w 1895 r. została ona przyjęta na uzbrojenie armii carskiej. Pierwsze partie broni wytwarzane były na zamówienie Rosji w macierzystych zakładach w Belgii, a od 1898 r. produkcję przejęła Fabryka Broni w Tule. Masowa produkcja Nagantów ruszyła po I wojnie światowej. W sumie (z przerwami) do 1945 r. wyprodukowano ich 2,6 mln egzemplarzy (w 1942 r. do głównego producenta w Tule dołączyły Zakłady Mechaniczne w Iżewsku).
Rewolwer Nagant to broń o niewielkiej masie i wymiarach, prosta w budowie i użyciu. Posiada stały szkielet typu zamkniętego, z którym połączona jest lufa zaopatrzona w cztery prawoskrętne bruzdy. W szkielecie umieszczono urządzenie spustowo-uderzeniowe oraz mechanizm obrotu i przesuwu siedmionabojowego bębenka bez możliwości jego odchylania na bok. Bębenek osadzony jest na osi i po prawej stronie posiada odchylane na zawiasie ramię. Umożliwia ono załadowanie kolejnych komór nabojowych amunicją lub usunięcie łusek za pomocą prętowego rozładownika umieszczonego w obrotowej obsadzie pod lufą. Bębenek można w łatwy sposób zdemontować do czyszczenia przekręcając i wysuwając rozładownik oraz wysuwając ze szkieletu oś bębenka. Rewolwer posiada stałe przyrządy celownicze – szczerbinkę na szkielecie oraz osadzoną na lufie wydatną muszkę. U dołu szkieletu wystaje półkolisty język spustowy chroniony owalnym kabłąkiem. Stosunkowo wąski, profilowany chwyt broni posiada drewniane okładziny moletowane w drobną siateczkę dla pewniejszego jej trzymania. U dołu zamocowane jest „gniazdo” z „oczkiem” do wiązania sznura lub rzemiennej smyczy.
W carskiej Rosji, a później w Związku Radzieckim Nagant produkowany był w odmianie podoficerskiej i oficerskiej. Broń dla oficerów miała urządzenie spustowo-uderzeniowe z samonapinaniem kurka – wersja podoficerska była bez samonapinania, co zmniejszało szybkostrzelność. Wykorzystywano naboje kal. 7,62 mm x 38 R, w których ważący 7 g pocisk z ołowianym rdzeniem tkwił całkowicie skryty w tulei łuski. Charakterystyczne w rewolwerze było to, że przed każdym strzałem (z samonapinania lub bez niego) bębenek wykonywał 1/7 obrotu w prawo i jednocześnie był dosuwany do lufy. To powodowało, że szyjka łuski wsuwała się do wlotu lufy, co zapewniało lepsze uszczelnienie w momencie strzału. Zwolnienie nacisku na spust powodowało, że bębenek, pod wpływem działania ściśniętej wcześniej sprężyny znajdującej się w jego gnieździe centralnym, cofał się w położenie wyjściowe. W opinii użytkowników Nagant dzięki prostocie konstrukcji, celności i niezawodności działania stanowił jeden z lepszych typów rewolwerów. Doskonale nadawał się do walki z małej odległości i obrony osobistej.
Rewolwery Nagant wz. 1895 w latach 1918-1923 w niewielkiej ilości były używane w Wojsku Polskim. Pod koniec lat 20. XX w. Policja Państwowa zdecydowała o wyborze tego wzoru broni jako rewolweru służbowego. Zdecydowały takie atuty jak celność, prosta budowa oraz pewność w działaniu. Fabryka Broni w Radomiu w latach 1931-1935 wyprodukowała ponad 7100 egzemplarzy rewolweru w nieco lżejszym wariancie i w odmianie z samonapinaniem. Od 1943 r. Naganty radzieckiej produkcji używane były przez Wojsko Polskie formowane w ZSRR i do lat 50. XX w. były etatowym wyposażeniem naszej armii. Były głównie bronią boczną oficerów i dowódców różnych szczebli. Czasami wyposażano w nie podoficerów i szeregowych pełniących funkcje pomocnicze.
Rewolwer o numerze seryjnym JaP 312 trafił do zbiorów muzeum w Drzonowie latem 1979 r. z JW 1951 Krzystkowice i jest jednym z dziesięciu egzemplarzy broni tego wzoru w naszych zbiorach (włącznie z polskiej produkcji rewolwerem Nagant wz. Ng 30).
Dane techniczne:
Kaliber 7,62 mm
Nabój 7,62 mm x 38 R
Prędkość wylotowa pocisku 272 m/s
Długość broni 235 mm
Długość lufy 115 mm
Szybkostrzelność praktyczna 14 strz./min
Zasięg skuteczny ognia 50 m
Masa broni z amunicją 880 g
Bębenek na 7 nabojów
Tekst i zdjęcia: Tadeusz Blachura
Eksponat lutego 2025 – Kurtka mundurowa wz. 1943 por. Eugenii Tomczak (zam. Barabasz)
Kurtka mundurowa wz. 1943 por. Eugenii Tomczak (zam. Barabasz), Polska, 1945 r.?, nr inw. LMW-KI-1672
29 października 1988 r. odbyła się uroczystość otwarcia wystawy stałej „Kobiety-żołnierze” w Lubuskim Muzeum Wojskowym. Pierwszej tego typu wystawy w polskim muzealnictwie w całości poświęconej Polkom na frontach II wojny światowej. W wydarzeniu tym licznie udział wzięły weteranki, a wśród nich Eugenia Barabasz (z d. Tomczak), która uświetniła spotkanie wręczeniem swoich osobistych pamiątek do zbiorów muzeum. Wśród nich znajdowała się prezentowana tu sukienna kurtka porucznika WP nawiązująca krojem do przedwojennego wzoru 1936.
Kurtkę tę charakteryzuje się następująco: kurtka zapinana na siedem tłoczonych guzików z orłem wojskowym wz. 1943 tzw. kuricą. Od przodu cztery kieszenie zapinane na małe guziki. Naramienniki wszywane i zapinane na mały guzik z wizerunkiem „kuricy”. Nad lewą kieszenią znajdują się w dwóch rzędach baretki odznaczeń. W górnym polskich: Brązowego Medalu Zasłużonym na Polu Chwały, Medalu za Warszawę 1939-1945, Medalu Zwycięstwa i Wolności 1945; w dolnym radzieckich medali: Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941–1945, Za zdobycie Berlina oraz Za Wyzwolenie Warszawy. Z tyłu kurtki wszyte dwa metalowe haki do podtrzymywania pasa głównego. Kołnierz kurtki, zapinany na dwie haftki, od wewnątrz wyściełany jest białym płótnem. Od wewnątrz kurtka wyściełana jest szarym materiałem, na którym brak jakichkolwiek stempli.
Prócz kurtki, muzeum wzbogaciło się wówczas jeszcze o czapkę rogatywkę „miękką” z 1960 r., trzy listy z 1943 i 1944 r. pisane do młodszego brata Ryszarda, trzy zdjęcia oraz dokumenty, a wśród nich kartę mundurową z 1946 r. Z tej ostatniej dowiedzieć możemy się, że pani porucznik w grudniu 1945 .r. odebrała dwa sukienne mundury oficerskie, prawdopodobnie wśród nich prezentowaną tu kurtkę.
Eugenia Barabasz (z domu Tomczak) urodziła się w 13.10.1925 r. w osadzie Wola Piłsudskiego w woj. wołyńskim. W lutym 1940 r. została zaaresztowana przez czerwonoarmistów w liceum w Krzemieńcu, do którego uczęszczała i wywieziono ją wraz z rodziną do obwodu archangielskiego, gdzie zatrudniono ją do prac leśnych. Następnie w 1941 r. wraz z ojcem przeniesieni zostali do miejscowości Słobodsko w obwodzie kirowskim. Tam pracowali (czasem ponad siły) w fabryce produkującej dyktę na cele wojskowe. Na wieść o formowanym Wojsku Polskim uciekła z miejsca pracy i przedostała się do Sielc. Tu najpierw ukończyła batalionową szkołę podoficerską (i została dowódcą plutonu w Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater), a następnie Oficerską Szkołę Piechoty w Riazaniu. Po jej ukończeniu otrzymała stanowisko zastępcy dowódcy 2. kompanii do spraw liniowych w sam. bat. kobiecym. Z formacją tą przeszła cały szlak bojowy prowadzący do Warszawy. W stolicy wyróżniała się w zadaniach patrolowania ulic i zapobieganiu grabieży mienia. Pewnie dzięki temu, wkrótce została awansowana na dowódcę 4. kompanii strzeleckiej. W sierpniu 1945 r. została wyznaczona jako dowódca operacji osiedlenia grupy przeszło stu żołnierek batalionu w miejscowości Lipy Dolne (dziś Platerówka) w powiecie lubańskim. Historia zasiedlenia miejscowości przez kobiety-żołnierze, stała się później inspiracją do świetnej polskiej komedii „Rzeczpospolita Babska” w reżyserii Hieronima Przybyły. Po wypełnieniu misji została przeniesiona do Warszawy do dalszej służby, tym razem jako adiutant w Ministerstwie Obrony Narodowej. Na własną prośbę, zwolniono ją z czynnej służby w maju 1946 r., a trzy lata później przeniesiono ją do rezerwy.
Równie ciekawe były losy najbliżej rodziny p. Eugenii. Jej ojciec Teofil Tomczak, był żołnierzem w okresie I wojny światowej, członkiem POW, odznaczony m. in. Krzyżem Walecznych. W okresie II RP został osadnikiem wojskowym na Wołyniu. We wrześniu 1943 r. został powołany do 1. Dywizji Piechoty. Następnie przeniesiony został do Sum gdzie formowała się 2. Armia WP. Tam wstawił się ze swoim, piętnastoletnim wówczas, synem Ryszardem, który został synem pułku (to do Ryszarda pisała listy p. Eugenia, zachowane w naszych zbiorach). Teofil ostatecznie przydzielony został do zwiadu konnego 6. Dywizji Piechoty. Żołnierzem była także jego druga żona (pierwsza – Aniela, mama Eugenii – zmarła młodo w 1932 r.) Józefa, która przeszła cały szlak bojowy w służbach medycznych 1. Dywizji Piechoty.
Pani porucznik swego męża Waleriana poznała w Platerówce w 1946 r. Jego z kolei, wybuch wojny zastał we Lwowie. Był wówczas studentem prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Po 1941 r. wcielony został do Armii Czerwonej, a w trakcie walk pod Wiaźmą wzięty do niewoli niemieckiej. Pod koniec wojny został wysłany do prac przymusowych przy budowie fortyfikacji, skąd udało mu się uciec. W okresie stalinizmu podejrzewany był o kontakty z podziemiem i o poglądy reakcyjne. Mimo to udało mu się powrócić na studia i ukończyć prawo. Mieli czwórkę dzieci Wiesława, Bogusława, Urszulę i Michała. Wiesław i Bogusław to profesorowie nauk rolniczych, związani z Uniwersytetem Rolniczym w Krakowie.
Tekst i zdjęcia: Błażej Mościpan
Opracowano na podstawie:
- Karta inwentarzowa eksponatu LMW-KI-1672
- Teczka Tomczak Eugenia zam. Barabasz, zbiory Archiwum Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu, sygn. 731/WSK
- Barabasz E., W żołnierskim mundurze do kraju. Biografia Eugenii Barabasz z d. Tomczak, Kraków 2005
- Bigoszewska W., Polskie ordery i odznaczenia, Warszawa 1989
- Drzewiecka S., Szłyśmy znad Oki, Warszawa 1985
- Nowa ekspozycja w Muzeum im. II Armii WP, „Gazeta Lubuska” z 2.11.1988 r.
- Szarugiewicz C., Król M., Mundur i wyposażenie Żołnierza Polskiego 1943-1995. Wojska Lądowe, Wrocław 2013
- Żygulski Z. jun., Wielecki H., Polski mundur wojskowy, Warszawa 1988